Forum Słowo Pisane Strona Główna

Rubin i księżyc [ff] [femmeslash]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kociooka
natchniony pisarz


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 9:59, 12 Maj 2007    Temat postu: Rubin i księżyc [ff] [femmeslash]

Uraczę Was swoim ukochanym opowiadaniem, w które włożyłam mnóstwo pracy i serca. Uwaga, pairing dotyczy osób tej samej płci i zawiera lekkie sceny erotyczne! (ale Zakazanego tutaj nie mamy, więc umieszczam na głównym). W wielu miejscach pewnie przesadziłam i zdaję sobie z tego sprawę - ale nie jestem w stanie go obedrzeć z tych kawałków. Za bardzo kocham to opowiadanie, o czym na pewno śpiewałam już do Riel.

Sorella ad rem, odsłona fanfiction ostatnia, przedstawia Dzieuo, czyli:


Rubin i księżyc

„Nie jestem pewien, czy to nadchodzi dementor, czy to powiewa na wietrze jej czarny płaszcz.
Przyszłaś po mnie, moja piękna?
Myślę, że śmierć będzie miała gorzki smak czarnej kawy i twoich ust.
A mówili, że pocałunek dementora jest straszny, moja Bella.”
Labruja, „Deszcze”


W tym domu pełnym węży nie ma przebaczenia.

Blackowie snują się po nim jak zabandażowane mumie, ubrane w drogie suknie i szaty, objuczone klejnotami, z zimnymi uśmiechami na powykrzywianych twarzach. Jest jakieś bezlitosne piękno w tym nieskazitelnym chłodzie Blacków i to jedyny moment, w którym ciemnooka Bellatriks zgadza się z Syriuszem. Ci, którzy zapominają o wyrządzonych krzywdach, są odsuwani na dalszy plan. Panienki Black mają zaledwie po kilka lat, kiedy Andromeda – chociaż jeszcze nie może sobie zdawać z tego sprawy - po raz pierwszy opuszcza życie Blacków i tak naprawdę już nigdy do niego nie wraca.
Zostają tylko one dwie, błyszczące jak rubin w środku świata i księżyc w sercu nocy.
Bellatriks.
Narcyza.

W ich życiu to mała Bella łamie zasady. Wspina się po drzewach, brodzi stopami w płynącej nieopodal ich domu rzece i uśmiecha się do chłopców. Narcyza jest na to za delikatna, za miękka. Przyjemność nie musi mnie nic kosztować, powtarza sobie Cissy, zrywając kwiaty. Później, stojąc nad brzegiem rzeki jej zręczne palce uplotą z nich wianek, a dziewczynka ze zmrużonymi oczami będzie spoglądać w stronę roześmianej siostry.

W domu policzki Bellatriks szybko czerwienieją i chociaż jej siostra nigdy nie krzyczy, w Narcyzie rodzi się współczucie. Kiedy widzi zaschnięte łzy na czerwonych policzkach Bellatriks, ma ochotę ją przytulić. Ale oczy Belli są rozpalone i pełne gniewu i pomimo tego Narcyza nie obraża się, kiedy siostra strąca jej rękę ze swojego ramienia. Na przestrzeni lat czas sprawia, że zamieniają się rolami i w pewnym momencie, kiedy są już dorosłe, w spojrzeniu dumnej Belli jest więcej chłodu niż pod skórą Narcyzy.
I tak ma już zostać.

Czas podwiniętej sukienki w końcu mija i Bella nie biega już po drzewach. Widząc to, Narcyza przez krótką chwilę ma nadzieję, że jej Bella się uspokoi, ustatkuje. Ale jej siostra dorasta, ma w sobie więcej odwagi niż Narcyza i to ona nieudolnie zasłania ślady pocałunków wysokim kołnierzem sukni.
Oczy Bellatriks są ciemne i błyszczące. Świat zachwyca się spojrzeniem starszej panny Black, ale z nich dwóch to Narcyza ma urodę królowej i delikatność przedwcześnie wykwitłego storczyka.

Bella ma szesnaście lat i wydaje jej się, że spróbowała już wszystkiego, co może dać jej młody czarodziej. Prawie wszystkiego, myśli Bella, i z krzywym uśmiechem kładzie rękę na wisiorku na szyi. Powoli przesuwa palec po materiale cienkiej sukni na piersi i myśli o tym, co kiedyś będzie ją czekało z Malfoyem, Lestrangem albo Rookwodem w sypialni z atłasową kołdrą. Nagle jej wzrok pada na srebrną ramkę stojącą naprzeciwko niej – tamta Narcyza uśmiecha się uśmiechem zmęczonej królowej – i w głowie szesnastoletniej Belli rodzi się nowy, zakazany plan.

Jest późny wieczór, kiedy to dzieje się po raz pierwszy. Narcyza jest za młoda, by widzieć błysk satysfakcji w oczach siostry, kiedy wąskie wargi Belli dotykają jej warg. Bellatriks jest już doświadczona i to ona zakrywa ślady pocałunków na szyi. Dla Narcyzy pocałunek jest rzeczą zupełnie nową, niespodziewaną i rozkwitające w niej właśnie pragnienie sprawia, że Narcyza traci głowę. Wie, że tak nie wolno, że to zakazane, że Bella to jej siostra, ale to dotrze do niej dopiero, gdy odchyli głowę i zobaczy błyszczące, rozpalone satysfakcją oczy starszej siostry.
„Nigdy nikomu nie powiesz” szepcze Bella, kręcąc powoli głową i patrząc Narcyzie głęboko w oczy. Jest noc i to na twarz Bellatriks pada światło księżyca. Narcyza stoi w półmroku – czarne oczy błyszczą niepokojąco, wręcz złowieszczo, piętnastoletnia Cissy patrzy w nie ze zmieszaniem. Szept jest prawie niedosłyszalny, ale mimo to pełne strachu siostrzyczko zawisa w tym pokoju, zawisa między nimi dwoma, przez moment dzieli przestrzeń między księżycem a rubinem.
Ale policzki Bellatriks są rozpalone, na języku ma smak nowego doświadczenia i wie już, że mała Cissy tak naprawdę już nigdy nie będzie tylko jej siostrą.
I może nawet w powietrzu, przepełnionym słodkimi perfumami, czućjest zapowiedź pierwszej kochanki najstarszej panny Black.


Zatrzaśnięte drzwi, szybkie kroki, dłoń o wąskich palcach na ramieniu.
„Chyba mi nie powiesz, że ci się wtedy nie podobało, siostrzyczko?” Bellatriks bardziej stwierdza niż pyta, a w Narcyzie kłóci się mnóstwo uczuć, strach i przekora. Chwila, w której waha się mała Cissy jest za długa dla jej siostry i Bellatriks już całuje płatek jasnego ucha siostry. Narcyza się zapomina, zapomina się po raz kolejny i nagle gdzieś na obrzeżach świadomości słyszy trzask zamykanej furtki.
Jeszcze tego nie wie, jeszcze ma piętnaście lat i smak Belli na ustach, ale właśnie odcina sobie drogę powrotu. I chociaż nie powinna, nie może zdawać sobie z tego sprawy – siostra ma zagościć w jej życiu już na zawsze.

Jest noc i jest niebo pełne gwiazd. Narcyza leży sztywno na wznak i bezmyślnie wpatruje się w smugi księżycowego światła na ścianie. Wie, że powinna już dawno spać, bo panna młoda nie może mieć podkrążonych oczu na ślubie, ale mimo wszystko nie może zasnąć.
Myśli o Lucjuszu; o jego szarych oczach i zmęczonym spojrzeniu. O dłoni o długich palcach, która jutro, gdy już zostaną sami, wsunie się powoli pod spódnicę sukni ślubnej i dzięki temu rozpocznie się nowe życie Narcyzy. I nie będzie w nim Belli, przemyka przez głowę Narcyzy, i jak na ironię czuje dłoń siostry na swoim ramieniu. Bellatriks jest czasem jak kot, myśli Cissy, zwróciwszy twarz ku Belli. Pojawia się zawsze z nikąd i zawsze bezszelestnie. Ciemne pasmo łaskocze policzek Narcyzy, ciężkie perfumy unoszą się w powietrzu. Jej siostra przymyka oczy i unosi nieco głowę na poduszce, ale Belli już nie ma. Stoi przy oknie i chociaż Narcyza widzi wyraźnie, jak bardzo błyszczą czarne oczy, tej nocy Bellatriks już nie podejdzie do łóżka siostry.

Ślub jest piękny i wystawny. Narcyza ma bukiet z białych róż, przystojnego mężczyznę u boku i nowy dom z wielkim ogrodem. Bellatriks stoi gdzieś z tyłu, wymieszana pomiędzy gości i udaje, że to wszystko w ogóle jej nie interesuje.
Ale kiedy ceremonia się kończy, Bella podnosi głowę. Gdy spojrzenia panien Black na moment się spotykają, w chłodnych oczach Narcyzy widnieje niepokój, w oczach Belli – satysfakcja. Uśmiech Narcyzy gaśnie, ale tylko na moment. Chwilę później Lucjusz nakrywa jej dłoń swoją dłonią.
I Narcyzie znowu wydaje się, że w jej nowym życiu już nie będzie Belli.

Kiedy gasną świece w holu i biała suknia ślubna leży na zimnej podłodze, Lucjusz jest mniej delikatny niż Narcyza mogła się spodziewać, ale to nie jest teraz ważne. Palce Lucjusza są równie długie jak palce Bellatriks, ale w jego oczach nie ma tego samego pożądania, które Cissy widziała u swojej siostry i Narcyza nie znajduje najstarszej panny Black w rysach swojego męża.
Oddycha z ulgą, a Lucjusz widząc to pochyla głowę niżej i całuje płatek ucha nowej pani Malfoy.

Bellatriks pojawia się w nowym domu siostry niedługo po ślubie. Korzysta z wolności, jak sama to określa i siada przy dużym stole w salonie Malfoyów. Skrzatka podaje kawę, siostry rozmawiają o zwykłych sprawach, przygotowania do ślubu Bellatriks powoli się rozpoczynają i Narcyza czuje się całkiem swobodnie pomimo wyraźnej ironii w głosie siostry.
Nagle Bellatriks pochyla się ku Narcyzie; jej czarne oczy błyszczą i pani Malfoy szybko traci kontrolę. Mruży oczy i kieruje spojrzenie gdzieś w bok.
Słyszy melodyjny śmiech Bellatriks i podnosi wzrok – jej siostra zapina już guziki płaszcza i nie przestając się śmiać, wychodzi z salonu.
Jeszcze w progu odwraca się – jakby sobie o czymś przypomniała – i posyła Narcyzie całusa w powietrzu. Dźwięczny śmiech Belli jeszcze długo rozbrzmiewa w głowie pani Malfoy.

Jeśli jakiś szalony pisarz spotkałby kiedyś Bellatriks, nazwałby ją krzykiem – ostrym, długim, przenikającym w głąb czaszki krzykiem, który trwa i dociera do zmysłów, dopóki nie zabraknie mu sił. Bella właśnie taka była, dumna, silna, pełna życia i gorącej krwi.
Narcyza byłaby szeptem, cichym szelestem nocy, powtarzanym ciągle i wciąż jak mantra; Sylaby powielanych bez końca słów w końcu się zacierają i wtedy zostaje już tylko przesłanie – piękna okładka, spojrzenia o tysiącach znaczeń i blade pasmo na policzku.

Są jeszcze młode, dumne, piękne, kiedy w czarodziejskim świecie zaczyna się coś dziać. Nikt nie mówi o tym głośno, jeszcze nie, Czarny Pan nadejdzie dopiero później, teraz są tylko zamieszki, nieme przyzwolenia wyrażane skinięciem głowy i całe pasmo niedomówień. Ludzie chodzą po ulicach szybszym krokiem, a Madame Malkin ma więcej zamówień na ciemne szaty z kapturami.

W pani Malfoy nie ma jeszcze strachu ani złości, jest duma i wysoko podniesiona głowa, gdy wychodzi z nową szatą od Madame Malkin. Strach pojawia się dopiero potem i trwa tylko ułamki sekund, kiedy czyjaś szczupła dłoń łapie jej rękaw. Narcyza się odwraca, widzi wąskie usta wygięte w znajomym uśmiechu i nic nie mówiąc, daje się poprowadzić zakapturzonemu osobnikowi o szczupłych dłoniach do szarego, ciemnego miejsca na skraju Nokturnu.

Ciemne pasmo łaskocze Narcyzę w policzek i Bella zrzuca kaptur. „Ciiiii”, szepcze i rozgląda się czujnie wokół. „Myślałam, że mój kochany szwagier już całkiem mi cię zabrał, Cissy” mówi Bella patrząc gdzieś ponad głową siostry. Narcyza uśmiecha się delikatnie tym zmęczonym, dawno zapomnianym uśmiechem, ale Bellatriks tego nie widzi; ma w oczach coś, czego jej młodsza siostra jeszcze nigdy nie miała okazji ujrzeć.
Ale to nie jest ważne; kiedy Bella opuszcza głowę, nieznajomy błysk w oczach znika. „Tęskniłam, siostrzyczko” mówi Bella i śmieje się cicho. Dotyk siostry różni się od dotyku męża, myśl przemyka Narcyzie po obrzeżach świadomości i jest inaczej. Cissy nie zatraca się tak jak kilka lat temu, ale twarz Bellatriks nagle nabiera nowego znaczenia. Mimo wszystko to nowe wrażenie przemija. Przemija jak wszystko w życiu najmłodszej panny Black. Narcyza znowu ma pod powiekami obraz czarnych oczu i dłoni o długich palcach, mimo że spotyka swoją siostrę coraz rzadziej.
Aż w końcu, kiedy nachodzi jesień, Bellatriks znika.

Coś w Narcyzie długo nie może się pogodzić z odejściem najstarszej panny Black. Lucjusz obserwuje to spod przymkniętych powiek; widzi, jak Narcyza szamocze się w sobie, czuje wyraźnie gniew swojej żony, gorzki, odbity w jej lśniących oczach. Jego Cissy zachowuje się jak człowiek, który odmawia sobie narkotyku. Narcyza się męczy, dzieli na dwie strony - jasną i ciemną, rozważa wszystko, w oczekiwaniu, aż wygra ta jaśniejsza, lepsza.
Lucjusz nie ma pojęcia, dlaczego Narcyza szarpie się jak zamknięte w klatce zwierzę. Dla niego Bella jest tylko piękną szwagierką, kobietą o głośnym śmiechu i ciężkich powiekach.
Ale gniew dodaje chłodnej Cissy urody i Lucjusz zamierza to wykorzystać. Kładzie rękę na szczupłym ramieniu, gładzi palcami jasną skórę. Narcyza uśmiecha się do niego, na wpół z wdzięcznością i przekorą; Lucjusz nie zauważa błysku wyzwolenia w jej oczach.
Ale za to, gdy jest już po wszystkim, Lucjusz czuje ciepły oddech Cissy na policzku i przymyka oczy. Kiedy otworzy je ponownie, Narcyza położy rękę na jego szyi, i powoli, z namysłem, przesunie ją w dół.
To będzie tylko krótka chwila, jedna z wielu, ale Lucjusz nigdy nie zapomni zdecydowania w jej pięknych oczach.

Mijają lata. Mija sześć długich zim i świat szykuje się na przyjście kolejnej, siódmej, kiedy w drzwiach Narcyzy ponownie pojawia się Bella. Nie ma radosnego okrzyku i rąk zarzuconych na szyję. Bellatriks patrzy na siostrę spod półprzymkniętych powiek, a jej wzrok jest ciężki, pełen władzy i Narcyza już wie, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. „Siedem lat mojego małżeństwa nie ma dla niej znaczenia” przemyka Narcyzie przez głowę tuż na moment przed pocałunkiem Bellatriks.

Wargi Belli są zimne, pachną przeszłością i niosą za sobą pocałunek, w którym już nie ma siostrzanej miłości.

Koniec.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
utalentowany geniusz


Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z syrenkowej podwodnej chatki

PostWysłany: Śro 15:27, 23 Maj 2007    Temat postu:

Nikt? Nikt? Kocia się napracowała i nikt nie skomentuje?
No to ja.
Ogólnie nie lubię slashy (ja WCALE nie lubię pairingu DMHP, wcale, wcale, wcale...oj, no najwyżej troszkę) ale wszystko może się spodobać, jeśli ładnie napisane, prawda? No to to mi się podobało. Mało co prawda wiarygodne, żeby Bella mimo całego swojego kuku porwała się na kazirodztwo, ale ja sama nie raz ómarnęłam kanon.
Do stylistyki nie ma się co przyczepić, chociaż ja mam takie oko do literówek, że hej... Jestem na TAK.


A ta Cyzia troszkę jakby bez kręgosłupa moralnego...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin