Forum Słowo Pisane Strona Główna

Temat do wyzwań
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Pojedynki&Wyzwania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kasey
utalentowany geniusz


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 15:04, 26 Sty 2006    Temat postu: Temat do wyzwań

A więc ruszamy.

W tym temacie będą zamieszczane wyzwania, które (również w tym temacie) będą podejmować forumowicze. Tutaj również będą później pokazywane teksty konkursowe, które później użytkownicy forum będą oceniać. Mam nadzieje, że będziemy się wszyscy dobrze bawić podczas wyzwań.

I jeszcze jedno: proszę nie zaśmiecać tego tematu. Wszystkie zbędne posty będą usuwane przez moderatora. Tutaj tylko oceniamy opowiadania. Resztą zajmuję się moderatorstwo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasey
utalentowany geniusz


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 15:15, 26 Sty 2006    Temat postu:

Wyzwanie nr. 1

Tematyka: Walentynki

Czas trwania wyzwania: od 1-go do 14-go lutego (w dzień zakończenia wyzwania moderator umieszcza wszystkie teksty na forum i od tego dnia przez następny tydzień użytkownicy forum oceniają teksty).

Forma: opowiadanie (nie może to być fan fiction).
Treść: ma być romantyczna i chwytająca za serce.
Długosć: minimum trzy strony Worda.
Czcionka: Arial, rozmiar 12.

Jako, że to pierwsze wyzwanie, to nie będzie żadnych utrudnień i ograniczeń, poza tymi oczywiście, które zostały wymienione.

Teksty proszę nadsyłać do mnie do 13-go lutego (bo 14-go muszą znaleźć się już na forum) na adres [link widoczny dla zalogowanych]

Osoby, które wyrażają chęć wzięcia udziału w wyzwaniu proszone są o zgłaszanie się w tym temacie.

I to by było na tyle.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasey
utalentowany geniusz


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 17:38, 02 Lut 2006    Temat postu:

No, moi drodzy, ruszamy więc z pierwszym wyzwaniem.
Jak już napisałam wcześniej, na wasze prace czekam do 13 lutego i ani dnia dłużej!
Do wyzwania zgłosiły się cztery osoby, a są nimi:
Demoniczna
Ellie_Kedward
Linn
Nora_Michnes
Przypominam o regulaminie, który wyraźnie i jasno określa co się dzieje, gdy ktoś nie wywiąże się z wyzawania.
No i oczywiscie życzę powodzenia!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasey
utalentowany geniusz


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 14:11, 15 Lut 2006    Temat postu: Wyzwanie nr 1

No cóż... przykro mi to mówić, ale z czterech osób, które zgłosiły się do wyzwania, pracę nadesłały tylko dwie. Trudno się mówi.
Za opóźnienie bardzo przepraszam, ale miałam pewne problemy natury technicznej.

No dobrze, więc po tym wstepie przechodzę do prezentacji prac.


Tekst nr 1
tytuł: Walentynkowa przemiana


Klasa trzecia wykazywała pewne objawy otępienia, co uszło uwadze nauczyciela, zbyt skupionego na prowadzeniu lekcji.
Stał przodem do tablicy i wypisywał z podręcznika wszystkie wzory i definicje, które mogły okazać się przydatne na jego zajęciach.
Uczniowie nie okazali zbytniego zainteresowania tematem.
Kasia czytała książkę, Agata rysowała wzorki na okładce zeszytu, Monika i Jola dzieliły się ostatnimi zasłyszanymi ploteczkami, Bolek grzebał w torbie, a Marek i Jurek grali w statki.
Cisza, jaka panowała w klasie, została przerwana przez sygnał komórki – dowód dostarczenia smsa.
- Komórki. Wyłączamy. Przed. Lekcją – zdenerwował się nauczyciel.
Sygnał, który przypominał odgłos grzmotu, wytrącił go z rozpisywania strasznie długiego wzoru na tablicy. Odwrócił się, spojrzał na uczennicę zza swych okularów i wrócił do przerwanej uprzednio pracy.
- Przepraszam – wyjąkała Magda i szybko wyłączyła komórkę.
Nie mogła oprzeć się pokusie i przed wyłączeniem aparatu odebrała smsa, przez który miała kłopoty.
„Czekam na ciebie przed szkołą. Wyjdź zaraz po ostatniej lekcji. Bartek”.
Magda uśmiechnęła się do siebie. Odgarnęła z oczu jasną grzywkę i z triumfem wypisanym na twarzy, rozejrzała się po klasie.
Co też ten Bartek znowu wymyśli?
Co by to nie było, na pewno będzie zadowolona. Jeśli nie naprawdę, to przynajmniej zacznie udawać. Przecież nie może go zawieść. Bartek i bez tego był zbyt niepewny siebie. Nie mogła okazywać, że jest niezadowolona. To mogłoby go całkiem załamać. Wyprostowała się i spojrzała na tablicę, gdzie właśnie pojawiły się nowe, niezrozumiałe wzory. Zmrużyła oczy, pochyliła się do przodu i z otwartymi ustami patrzyła na zamazaną wzorami tablicę. Po chwili stało się jasne, że nic z tego nie rozumie. Podniosła do góry rękę, chcąc o to zapytać, ale nauczyciel odwrócił głowę w drugą stronę. Magda głośno westchnęła; nie opuściła ręki, ale teraz trzymała ją z przyzwyczajenia, a nie chęci otrzymania odpowiedzi.
Paweł przyglądał jej się z rozbawieniem.
Pierwiastki nie okazały się tak ciekawe, jak wcześniej zapewniał Kruskiewicz, dlatego Joasia odwróciła głowę i spojrzała na zasypane śniegiem okno.
Zima w pełni – zaśnieżone drogi, drzewa pokryte delikatnym, białym puchem i zamarznięte jeziora. Z zachodniej strony ustawiono karmnik dla ptaków. Joasia nie mogła się nudzić – obserwowanie ptaków było jednym z jej ulubionych zajęć.
Gołębie i sroki zajadle walczyły ze sobą o każdą okruszynę chleba, a wróble, które okazały się bardziej chytre, wykradały im spod samych dziobów najlepsze kąski. Joanna odwróciła głowę.
Zauważyła, że witryny sklepowe, które znajdowały się po drugiej stronie ulicy, zostały udekorowane walentynkowymi ozdobami.
Walentynki – tandetnie ozdobione witryny sklepowe; plastykowe serduszka, głupie kartki i pluszowe misie, które wszyscy wrzucają na same dno szafy.
Wszystko sprowadzało się do tego, że ci, którzy dostali kartki, wyśmiewali tych, którzy nie mieli tyle szczęścia. Koleżanki z klasy robiły wszystko, aby przypodobać się spacerującym po korytarzu chłopcom. Były tak zdesperowane, że mogły im się rzucić pod nogi, jeśli to miałoby pomóc.
Marysia uśmiechała się do każdego chłopca, który znalazł się w zasięgu jej wzroku. Anna bardzo głośno opowiadała o zeszłorocznych Walentynkach, a Marzena...
Czego to nie zrobią dziewczyny, żeby dostać jedną marną walentynkę...
Joanna pokręciła głową i ukryła twarz w dłoniach. Długo wyrzucała sobie, że w ogóle zaczęła o tym myśleć.
Punktualnie o dwunastej na korytarzu miał się odbyć apel – wtedy wręczano nieszczęśliwcom brzydkie walentynkowe kartki na oczach całej szkoły. Joasia cieszyła się, że nigdy nie udało jej się dostąpić tego „zaszczytu”. Zwykle stawała na samym tyle i nie starała się, jak prawie połowa jej klasy; stanąć na palcach i zobaczyć, co dzieje się z przodu.
Korzystając z tego, że wszyscy obserwowali Pawła, który z podniesioną głową wyszedł na środek sali i odbierał kartkę z rąk dyrektora, Joasia zabrała się za czytanie książki.
- Czy na sali znajduje się Joanna Kochanieńska? – zapytał wesoło nauczyciel, wydobywając z torby kolejną walentynkę.
Joasia była tak pochłonięta czytaną książką, że wcale go nie usłyszała. Odwróciła ostatnią kartkę piątego rozdziału i zabrała się za rozdział szósty. Nie miała pojęcia, że wszyscy uczniowie zadzierają głowy, a każdy z nich bardzo chciałby ją zobaczyć.
- Panna Kochanieńska. – Dyrektor wydawał się nieco zmieszany faktem, że wywoływana przez niego osoba nie ma zamiaru się pojawić. Podrapał się po łysinie, która wystawała zza siwych włosów i raz jeszcze obejrzał kartkę. Nie było mowy o pomyłce.
Dyrektor odchrząknął i bardzo powoli odczytał imię i nazwisko krnąbrnej – przynajmniej jego zdaniem uczennicy.
- Joanna Kochanieńska proszona na środek sali.
Agata szturchnęła koleżankę łokciem. Joasia podniosła głowę; spojrzała na tłum uczniów, a potem przeniosła wzrok na nauczyciela.
- Panna... Kochanieńska...
Czy to się dzieje naprawdę? Chyba wywołano właśnie moje nazwisko...
Joanna przecisnęła się przez zwarty tłum, który zajmował większą część sali, przewróciła się o porzucony plecak i wylądowała prosto przed nogami siwiutkiego dyrektora.
- Ja chciałam... to znaczy... – wyjąkała Joanna, ze wszystkich sił starając się podnieść się z podłogi. – To ja jestem... Kochanieńska...
- Wspaniale! – ucieszył się nie wiadomo z czego dyrektor. Poklepał ją o ramieniu i wręczył jej walentynkową kartkę. Joasia czuła się tak, jakby wróciła do przedszkola, gdzie pochwalono ją za dobrze wykonaną laurkę.
- No, moi drodzy. – Dyrektor przestał okazywać ojcowskie uczucia i na powrót przybrał oficjalny ton. – Wasi nauczyciele odprowadzą was do sal lekcyjnych. Nie możemy pozwolić, żeby taka drobnostka, jak walentynki, popsuła nam zwykły dzień pracy!
- Drobnostka!? – zżymała się Agata, kiedy tylko znalazły się poza zasięgiem wzroku nauczyciela. – To ma być drobnostka? Przecież walentynki to całe moje życie.
Była wściekła, bo zwykle to ona dostawała wszystkie walentynkowe kartki, a dziś nie dostała ani jednej.
Joasia chciała jej przypomnieć o nieszkodliwości uczenia się, ale po dłuższej chwili zastanowienia, zrezygnowała z tego. Nauka była dla Agaty jak ospa wieczna – nie zbliżała się do książek, bo bała się, że może czymś się od nich zarazić.
Pan Karpiński zaprowadził ich pod same drzwi klasy. Tam czekała na nich Ania – bardzo zdolna, ale leniwa uczennica. Zaspała i przyszła dopiero na szóstą lekcję.
- Dostałaś kartkę? Naprawdę? – zapytała Ania, nawet nie próbując ukryć zdziwienia.
- Ty? To znaczy... gratuluję ci, oczywiście, tylko pomyślałam... Och, otwórz ją!
Nie podobało jej się to, że cicha i głupiutka Joasia dostała kartkę, a ona – osoba znana i bardzo popularna wśród innych uczniów, zwłaszcza chłopców, najwyraźniej została pominięta. Na wysokim czole pojawiły się zmarszczki, a duże, szare oczy zmieniły się teraz w niewielkie szparki. Po dłuższym zastanowieniu, wzruszyła ramionami. Widocznie znalazła bardzo przekonujące wytłumaczenie dla obdarowania tak nieciekawej osoby walentynkową kartką.
- Otworzę – zapewniła ją Joasia – ale trochę później.
Postanowiła, że zajrzy do środka, kiedy będzie sama. Nie chciała narażać się na kpiny ze strony koleżanek. Nie zapomniała o tym, co spotkało koleżankę z równoległej klasy.
Było wpół do drugiej, gdy Joanna zajrzała do szkolnej stołówki. Zwykle nie jadała w szkole, tylko przynosiła z domu gotowe kanapki. Kiedy się obudziła, było dziesięć po ósmej – Joanna zdążyła się umyć, ubrać nie wyprasowane rzeczy, wrzucić do torby portfel i potrzebne tego dnia podręczniki. O śniadaniu wcale nie pomyślała. Dopiero w szkole odkryła, że zapomniała je zabrać, a była tak głodna, że nie miała zamiaru czekać do końca zajęć.
Jedyne, co jej pozostało, to odwiedzić owo znienawidzone miejsce, które mniej wybredni uczniowie nazywali szkolną stołówką. Kiedy tylko weszła do środka w nozdrza uderzył zapach spalonego kurczaka i starego oleju zwykle dodawanego do frytek.
Joasia ustawiła się w kolejce, a kiedy nadeszła jej kolej, wybrała danie, które znajdowało się na samym szczycie listy. Jeśli musiała się tu dziś stołować, to przynajmniej ograniczyła kontakt ze znienawidzoną stołówką do minimum.
Kiedy zapłaciła, otrzymała tacę z czerwoną kupką ryżu na samym środku. Wyrzuciła ją do najbliższego pojemnika na śmieci. Wyszła ze stołówki, kierując się w stronę tablicy z planem zajęć, która stała na głównym korytarzu. Zawsze umieszczano tam dodatkowe informacje na temat nauczycieli – choroba, zwolnienie, czy przesunięcie zajęć na inny dzień, były dla niej wybawieniem. Znalazła notatkę na temat dodatkowych zajęć, które zwykle odbywały się w soboty i postanowiła to wszystko dokładnie zapisać. Nie chciała o tym zapomnieć.
Po chwili Joasia mocowała się z zamkiem torby.
- Znowu się zaciął – warknęła na bogu ducha winną torbę. Szarpnęła tak mocno, że zamek puścił i szkolne przybory wysypały się na podłogę. Joasia zaklęła w duchu i z ponurą miną zabrała się za zbieranie porozrzucanych rzeczy.
- Tylko tego mi brakowało – mruknęła pod nosem.
Kiedy tylko się z tym uporała, pobiegła za nauczycielem, którego plecy dostrzegła w barwnym, falującym tłumie uczniów.
Przed drzwiami klasy, w której odbywały się zajęcia z chemii, zobaczyła Jacka.
- To ty... – mruknęła, nie okazując zbytniego entuzjazmu.
Wyciągnęła rękę w stronę klamki, kiedy chłopiec zastąpił jej drogę.
Stali teraz tak blisko siebie, że nos Joanny dotykał jego nosa. Jacek najpierw długo przyglądał się piegom, a dopiero później spojrzał jej w oczy.
- Przesuń się – poprosiła cicho, łamiącym się głosem.
Spuściła głowę, starając się za wszelką cenę unikać jego wzroku.
Było w nim coś takiego, co powodowało, że miękła niczym wosk. Nie miała pojęcia, czemu tak na nią działał. Jednego była pewna; wcale się jej to nie podobało.
- Jemioła – wyszeptał, wskazując palcem wiszącą nad nimi zieloną gałązkę. Przyciągnął ją do siebie, a potem bardzo delikatnie pocałował.
Pod Joanną ugięły się nogi. Czuła się tak, jakby cały świat zaczął tańczyć walca. Zakręciło się jej w głowie, ręce i nogi odmówiły posłuszeństwa, a policzki lekko się zaróżowiły. Ściana, która znajdowała się za jej plecami, stała się nagle strasznie niewygodna. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z absurdu tej całej sytuacji. Nie miała jednak pojęcia, jak z tego wybrnąć. Odsunęła się od niego niechętnie. Widać było, że walczy z sobą, zastanawiając się, czy nie mogłaby zostać, a potem wolnym ruszyła przed siebie.
Kuba obserwował ją aż do chwili, gdy skręciła w sąsiedni korytarz i zniknęła mu z oczu. Żałował, że odeszła tak szybko. Gdyby nie chichoty koleżanek i pełne pogardy spojrzenia, może zostałaby trochę dłużej. Nagle poczuł, że coś ciężkiego utkwiło na samym dnie jego żołądka. Otworzył usta, ale nie wydobył z nich głosu. Wykonał taki ruch, jakby chciał za nią pobiec, ale po chwili się rozmyślił. Będzie tego później żałował. Utracił coś cennego, choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy.
Westchnął ciężko, a potem zabrał się za przepakowywanie zniszczonej torby.
Po raz drugi zobaczył ją dopiero wieczorem, kiedy opuszczała budynek szkolny. Zawołał, ale nie zatrzymała się. Przeciwnie, przyspieszyła kroku, gubiąc po drodze długi biały szalik. Odbiegła, zanim zdecydował się podjąć jakąś próbę, żeby ją zatrzymać. Zdarzyło mu się to już po raz drugi. Nie wiedział, dlaczego. Inne dziewczyny nie sprawiały takich problemów. Problem w tym, że on nie chciał innej, tylko ją; Joannę Kochanieńską.

***
- Dlaczego wróciłaś? – zapytał cicho.
- Zgubiłam tu swój szalik – odparła zduszonym głosem.
- Dlaczego?
Nie było odpowiedzi.
- Za rogiem jest kawiarenka... – powiedział tylko na pozór niedbałym głosem. Joanna od razu zauważyła błysk w jego oczach. Naprawdę mu na tym zależało.
Spuściła głowę, kiedy tylko poczuła, że jej policzki pokrywają się czerwonym rumieńcem.
Uśmiechnął się lekko, kiedy to zobaczył. Nie dał jednak tego po sobie poznać. Kiedy się odezwał, starał się być spokojny i opanowany. Niestety, nie mógł do końca opanować własnego głosu.
- Chcesz? – zapytał nieco drżącym głosem.
Nie spojrzała na niego, tylko lekko skinęła głową. Czuła się strasznie głupio, bo po raz drugi tego dnia znalazła się w tak niezręcznej sytuacji.
Kiedy o tym myślała, wyglądało to trochę inaczej. Były to zwykłe, dziewczęce fantazje, ale ona była do nich bardzo przywiązana.
Zaskoczyło ja to, że nie wszystko poszło po jej myśli; szybko i nieskrępowanie.
Zerknęła na Jacka, aby się przekonać, jak on radzi sobie z tą całą sytuacją.
Z zaskoczeniem zauważyła, że on też nie radzi sobie najlepiej. Policzki Jacka lekko się zaróżowiły, dłonie drżały, a oddech był płytki i szybki. Joanna odetchnęła z wyraźną ulgą; nie wszystko stracone. Wprawdzie teraz nie przypominał tego pewnego siebie Jacka, jakim był w szkole, ale Joannie taki właśnie się podobał.
Nie znała przyczyn tej zmiany. Prawdę mówiąc niewiele ją to teraz obchodziło. Liczyło się tylko to, co działo się tu i teraz.

Tekst nr 2
tytuł: Jasmine


Jasmine obudziły ostre promienie słoneczne, które przedzierały się przez jej fioletowe firanki. Za oknami rozbrzmiewała błoga cisza. Jedynie szelest skrzydeł ptaków rozpraszały tak głęboką ciszę. Jasmine wstała i wyłączyła uporczywie dzwoniący budzik.
-Cześć skarbie! Jak ci się spało?- Zapytała od progu matka. Jasmine nie była taką przeciętną nastolatką. Poza tym, że chodziła do zwykłego gimnazjum, uczęszczała też do szkoły muzycznej. Była wielce rozkochana w nauce i wszystkim, co niewyjaśnione. Chodziła na najwięcej kółek pozalekcyjnych i brała biernie udział w konkursach tanecznych i muzycznych. Wiele koleżanek jej zazdrościło, lecz ona sama czuła się okropnie. Nie miała chłopaka. Nie miałaby osoby tak bardzo bliskiej jak jej mama. Chciała być przytulana, całowana i chciała z kimś pochodzić po dworze. Owszem miała przyjaciółkę, ale ona nie mogłaby jej zastąpić chłopaka.
Nie rozumiała tylko, w czym tkwił problem. W końcu była ładna. Jej długie, kruczoczarne włosy opadały aż do samych bioder. Posiadała oczy fiołkowe i promieniała z tego powodu wielkim szczęściem. Jej twarz promieniała wdziękiem, klasą, elegancją i tym czymś wyjątkowym. Tym, co ma niewiele osób.
-Dobrze mamo-Jasmine przytuliła mamę.

-Cześć!- Zawołała rudowłosa dziewczyna z zielono-niebieskimi pasemkami.
-Cześć Claire!- Odkrzyknęła jej Jasmine i dobiegła do swojej przyjaciółki.
-Wiesz może, co nam przygotuje dzisiaj pani Wieczne Potępienie?- Zapytała teatralnie Claire.
-Niestety nikt tego nie może przewidzieć- Zachichotała Jasmine. W głębi duszy była jednak przygnębiona. Chciała pójść na dyskotekę, bo okazało się, że najpopularniejszy chłopak w szkole się nią zainteresował. Jasmine miała dylemat. Claire- jej najlepsza przyjaciółka nienawidziła dyskotek. Potępiała każdego, kto wybierał się na dyskotekę.
-Ty nie idziesz chyba na tę dyskę, co?- Zapytała złośliwie
-Eee…chyba nie…jeszcze nie wiem- Wydukała Jasmine. Chciała pójść. Pragnęła tego z całej duszy, ale nie mogła zawieść przyjaciółki.

Zadzwonił dzwonek na przerwę. Jasmine zaczęła ubóstwiać dzwonki na przerwę. Zaczęła lubić szkołę. Tylko wtedy mogła zobaczyć GO. Specjalnie
chodziła na hol i wypatrywała go długi czas. Gdy się pojawiał jej serce biło jak szalone, a jej cera przybierała rumiany kolor. Odwracała się w drugą stronę i gawędziła z Claire. Taka już była. Wracając w ze szkoły miała bardzo mieszane uczucia. Nie wiedziała jak postąpić. Weszła do domu i rzuciła plecak na kanapę.
-Nie ma!- Rzuciła w stronę plecaka- Dzisiaj nie ma mowy o nauce. Muszę wreszcie zrobić to, na co mam ochotę. Zrobiła sobie niesamowitego koka, ubrała się w swoje najlepsze ubrania i spryskała najlepszymi swoimi sprowadzonymi aż z Francji perfumami. Nagle zawahała się. A jeśli go tam nie będzie? Albo zaczną się śmiać? Z zamyśleń wyrwał ją dzwonek do drzwi. Okazało się, że to Claire. Szybko otworzyła drzwi.
-Co ty tu robisz?- Zapytała z przerażeniem Jasmine
-Chciałam sprawdzić, czy zostajesz w domu, ale jak widze wolisz kołysać pupą na parkiecie…-rzuciła arogancko Claire. W Jasmine wezbrała się fala złości
-NO I CO Z TEGO?!- Krzyknęła głośno- NIE MOGĘ ROBIĆ TEGO, CO CHCĘ? – Uspokoiła się, patrząc na reakcje przyjaciółki. Była zdziwiona. Jasmine nigdy nie sprzeciwiła się jej woli. Claire uśmiechnęła się lekko.
-W takim razie ja też idę- Oznajmiła
-Ale…ty przecież…mówiłaś, że…- Zająkała się Jasmine
-Wiem, co mówiłam- Zdenerwowała się.

Jasmine nigdy nie była na dyskotece. Ten ruch, tyle osób, ta głośna muzyka…Dziewczynie zaczęła się podobać. Tańczyła na szybkich, a na wolnych siedziała pod ścianą. Czuła się jak w swoim raju lub niebie. Gdy po raz kolejny miała usiąść przy wolnej podszedł do niej wysoki, opalony blondyn. Wyglądał jak anioł, który zstąpił na ziemię. To był ON.
-Zatańczysz?- Zapytał śmiało. Wyciągnął do niej rękę. Położyła swoją dłoń na jego. Udali się na sam środek sali. Tańczyli w rytm „Listen to your hearth”. Muzyka przestała grać, chłopak odprowadził ją na miejsce i zaczęła się znów skoczna muzyka. Ona jednak nie tańczyła. Usiadła pod ścianą i rozpływała się w szczęściu. Tak bardzo chciała zatrzymać tą chwile dla siebie. Wracając do domu sama, niemal płynęła w powietrzu. Sprawdziła skrzynkę pocztową. Ktoś wysłał jej e-maila. Otworzyła wiadomość. „Dziękuje Ci za ten taniec. Był niesamowity. Pozdrawiam i mam nadzieje, że w końcu Cię poznam, tajemnicza ślicznotko!”. Podpisany był jako anioł.
-Tak samo o nim pomyślałam, gdy zaprosił mnie do tańca!- zdumiała się Jasmine. Była zbyt zmęczona, żeby nad czymkolwiek myśleć. Położyła się w łóżku i zasnęła w trybie natychmiastowym.

Przez dwa tygodnie mijali się na korytarzu i wymieniali rozumiejące spojrzenia. Pewnego dnia zdarzyło się coś niesamowitego. Jasmine siedziała przy komputerze, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Myśląc, że to Claire szybko je otworzyła. W drzwiach stał TEN wymarzony chłopak.
-Cześć- uśmiechnął się lekko
-Cześć- Odpowiedziała. Czuła dyskomfort. Bała się, że popełni jakąś gafę słowną. Wyszli na dwór.
-To gdzie idziemy?- spytał spokojnie jakby go ta sytuacja wcale nie onieśmielała.
-Eee…może do parku?- podsunęła mu Jasmine
- To świetny pomysł!- odrzekł Anioł
-Wierzysz w anioły?- zapytała cicho dziewczyna. Chłopak spojrzał na nią z niezmąconym spokojem.
-Oczywiście…są wśród nas. Krążą po domach, po tych samych uliczkach. Jednak nikt nie widział Anioła. Ja sam go nie widziałem- zaśmiał się uroczo. Jasmine słuchała go z uwagą. Wymieniali bardzo ciekawe poglądy. Nadchodził wieczór.
-Zastanawiałam się nad twoim podpisem w swojej wiadomości, którą mi przesłałeś dwa tygodnie temu. –Jasmine czuła się coraz bardziej pewniej.
-Anioł? No cóż…wiele dziewczyn mówi, że jestem do niego podobny.- zaśmiał się i przytulił ją. Było to tak niespodziewane, że aż się wzdrygnęła. Potem jednak wtuliła się w jego kurtkę. Pachniała różami. Jasmine odsunęła się trochę od niego i pocałowała go delikatnie. Był to jej pierwszy pocałunek. Nigdy nie czuła się lepiej.
- A co takiego zrobiłem, że aż tak mi się odwdzięczyłaś?- zażartował
-Za to, że jesteś.-Odważyła się odpowiedzieć. Pochyliła głowę.
-Nie muszę być przy Tobie, żebyś poczuła moją obecność.- Odrzekł spokojnie. Nagle w głowie Jasmine rozbrzmiała ta sama piosenka, przy której tańczyła z Aniołem. Postanowiła go tak nazwać.
-Chyba powinniśmy już pójść- odprowadził ją pod same drzwi- Czy chcesz ze mną chodzić? Od razu powiem, że wytrzymanie ze mną będzie trudne- zaśmiał się znów
-Jasne-pocałowała go w policzek i weszła do domu. –Skąd on bierze tyle radości? –zapytała samą siebie w myślach. Zasnęła ze świadomością, że nareszcie osiągnęła swój cel. W szkole jednak nie mogli się jakoś spotkać. Spotykali się po szkole, na dworze, a nawet w jej domu. Czas płynął, a ona coraz bardziej kochała Anioła. Zastanawiały ją jego słowa o jego nieobecności.

Wreszcie nadeszła upragniona chwila. Wakacje. Jasmine zaproponowała, żeby pojechał z nią i matką nad morze. Zgodził się. Gdy już rozpakowali się Jasmine postanowiła pójść z Aniołem nad morze w świetle księżyca. Poprosiła mamę o zgodę.
-Gdzie idziemy?- zapytał Anioł.
-Nad morze…-odparła melancholijnie Jasmine. Wzięła ze sobą fioletowy koc, żeby mogli posiedzieć sobie trochę na plaży. Nikogo już nie było. Plaża była pusta. Piasek był taki drobny, że było na nim widać odcień Księżyca.
-Nigdy tu nie byłam nocą…tu jest tak magicznie- Jasmine położyła koc na piasek.
-Jak myślisz? Mały Książe istnieje?- zapytała dziewczyna. Uwielbiała rozmowy z nim. Były takie interesujące.
-Na pewno…pewnie błąka się teraz po przestrzeni kosmicznej- zadumał się. Wyglądał jakby chciał z nią o czymś porozmawiać.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- zapytała skromnie
-Prawdę mówiąc to nic ważnego, ale chce żebyś coś wiedziała- oznajmił grobowym głosem.
-Słucham cię uważnie
-Gdy mnie zabraknie lub zniknę to nie martw się. Będę tu-w twoim sercu- położył rękę na jej klatce piersiowej
-Czemu miałoby cię zabraknąć?- Jasmine ścisnęła rękę Anioła.
-W końcu tak się stanie…Tego nie można uniknąć. Pamiętaj, ze moja nieobecność fizyczna nie oznacza, że mnie przy Tobie nie ma- uśmiechnął się lekko. Wyglądał na zmęczonego.- Może prześpimy się tutaj? Jestem za bardzo zmęczony, żeby dojść do chatki.
-Ok…nie ma sprawy- odrzekła Jasmine. Otrzepała koc z piasku i położyli się na plecach, patrząc na gwiazdy.
-Wiedz, że jesteś dla mnie wyjątkowa…i, że ja dla ciebie też. Jesteśmy jednością i dopiero śmierć nas rozłączy.- Powiedział jej, patrząc dalej na niebo. Jasmine nie wiedziała, czemu jej to mówi. Była przekonana, że chce jej coś powiedzieć, ale nie może…Wtuliła się w niego i mocno przytuliła
-Nic ani nikt nie zabierze mi go…ani tej chwili- szepnęła cicho
-Czasem nie wierzymy w to, co jest w nas głęboko zakorzenione…wierzysz w Anioły?- spytał się mnie tak samo jak wtedy, gdy pierwszy raz spotkaliśmy się po szkole.
-Oczywiście.- odszepnęłam
-To dobrze- mruknął- mam nadzieje, ze podtrzymasz tą wiarę. Chcę, żebyś pamiętała o tej starej prawdzie, o której wszyscy zapomnieli…Każdy ma swojego Anioła Stróża.- Pocałował ją namiętnie. Jasmine zamknęła oczy i odwzajemniła pocałunek. Znów słyszała tą piękną piosenkę…Od momentu, w którym tańczyli w rytm tej muzyki tylko ona siedziała w jej głowie.
-Nigdy cię nie opuszczę…zostanę twoim Cieniem…zawsze, gdy tylko mnie wspomnisz usłyszysz tą samą piosenkę, jaką puszczono na tej pamiętnej dyskotece...

Jasmine obudziła się i zrozumiała, że go nie ma… Na próżno go wołała. Gdy wróciła do koca zobaczyła, że leży na nim błękitna karteczka. Otworzyła ją.

„ Witaj moja droga! Jak już mówiłem kiedyś zniknę. Miałem na myśli dzisiejszy dzień. Nie rozpaczaj, bo i ja będę płakać. Wczoraj chciałem ci powiedzieć, że jestem twoim Aniołem Stróżem. Wierzę, że w to uwierzysz i zawsze będziesz mnie mieć w sercu. Bardzo cię kocham i nie pozwolę cię skrzywdzić. Nie chciałem, żebyś miała złamane serce, ale chciałem pokazać Ci, że jesteś wyjątkowa i potrafisz sprowadzić miłość do swego życia. Pamiętaj o mnie, a nasza wspólna pamiątka, jaką jest ta piosenka i wiara w anioły przetrwa wieki. Czasem będę Cię odwiedzać w snach, żebyś o mnie nie zapomniała. Mam jednak przeczucie, że będziesz o mnie pamiętać…kocham cię!”

Na zawsze Twój
Anioł

-Gdy będę nieobecny fizycznie nie oznacza to wcale, że mnie przy Tobie nie ma…-wyrecytowała na pamięć i jedna łza spłynęła po jej policzku. Otarła ją szybko i spojrzała znów na koc…leżało tam bardzo długie pióro jakby skrzydło. Podniosła je. Zachowała też list. Nie zapominała o nim.
-Wiem, Aniele Stróżu, że ocaliłeś mnie od smutku…od rozpaczy…za to ci bardzo dziękuje- powiedziała rok później na tej samej plaży, w tym samym miejscu i patrząc na gwiazdy….

Zapraszam Was bardzo gorąco do oceniania i komentowania prac. Nicki autorów zostaną podane po zakończeniu głosowania, czyli za dziesięć dni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Czw 16:52, 16 Lut 2006    Temat postu:

No, dobrze, to może ja skorzystam z przykładu i zrobię to tak, jak należy. Tak, jak koleżanka.

POMYSŁ:

Tekst 1: 4,0
Tekst 2: 1,0

FABUŁA I AKCJA:

Tekst 1: 2,0
Tekst 2: 3,0

STYL:

Tekst 1: 1,0
Tekst 2: 4,0

REALIZACJA:

Tekst 1: 2,0
Tekst 2: 3,0

OGÓLNE WRAŻENIE:

Tekst 1: 2,0
Tekst 2: 3,0

Po podliczeniu wychodzi na to, że:

Tekst 1: 9,0
Tekst 2: 15,0

Na koniec końców przepraszam, że "zmałpowałam" to od Ciebie, ale tak wygląda to dużo lepiej. Smile
Szkoda, że sama na to nie wpadłam.
I to by było na Tele (tyle).


Ostatnio zmieniony przez Vernity dnia Pią 13:36, 17 Lut 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Pią 7:58, 17 Lut 2006    Temat postu:

No to briorę się do oceniania. Uruchamiam komórki mózgowe i rozdzielam punkty, jak Zając Wielkanocny prezenty Very Happy

POMYSŁ:
Tekst 1: 1,5
Tekst 2: 3,5

FABUŁA i AKCJA:
Tekst 1: 3
Tekst 2: 2

STYL:
Tekst 1: 3,5
Tekst 2: 1,5

REALIZACJA:
Tekst 1: 2,5
Tekst 2: 2,5

OGÓLNE WRAŻENIE:
Tekst 1: 3,5
Tekst 2: 1,5

Czyli po podliczeniu:
Tekst 1 - 14
Tekst 2 - 11
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Pią 16:46, 17 Lut 2006    Temat postu:

Linn napisał:
No, dobrze, to może ja skorzystam z przykładu i zrobię to tak, jak należy. Tak, jak koleżanka.

Wow, pierwszy raz ktoś wziął ze mnie przykład. Powiem mamie to nie uwieży Smile Bo to mi zazwyczaj każą brać z kogoś przykład. Poza tym, na taki typ oceniania nie ja wpadłam ^^' Zgapiłam to z Lunatycznego Forum i chyba przy okazji z Mirriel, bo zdaje się, że tam robią tak samo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Viga
natchniony pisarz


Dołączył: 08 Lut 2006
Posty: 188
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dark Valley

PostWysłany: Pią 20:07, 17 Lut 2006    Temat postu:

Szok. Grzmot. <patrzy wokoło> Co? Czy to już koniec? Nie! Niesprawiedliwe!
Chcę jeszcze!
Niestety, musze ocenić juz teraz.

Pomysł:

TEKST 1: 1.5 / 5
TEKST 2: 3.5 / 5

Fabuła i akcja:

TEKST 1: 2.0 / 5
TEKST 2: 3.0 / 5

Styl:

TEKST 1: 2.25 / 5
TEKST 2: 2.75 / 5

Realizacja wyzwania:

TEKST 1: 2.5 / 5
TEKST 2: 2.5 / 5

Ogólne wrażenie:
TEKST 1: 2.5 / 5
TEKST 2: 2.5 /5

Sumując:
TEKST 1: 10.75 / 25
TEKST 2: 14.25 / 25

Teksty ogółem dobre. Jedynie w drugim nie podobały mi się zdania niekiedy, za to pomysł mnie wzruszył. W pierwszym było dobrze zaczęte, ale brakowało mi 'tego czegoś' Wink


Ostatnio zmieniony przez Viga dnia Nie 13:21, 19 Lut 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Little_Vampire
początkujący publicysta


Dołączył: 23 Gru 2005
Posty: 97
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Varsovie

PostWysłany: Nie 12:44, 19 Lut 2006    Temat postu:

Chyba już schemat oceniania został ustalony, a więc ... Smile

POMYSŁ :
Tekst 1 : 3
Tekst 2 : 2

FABUŁA I AKCJA :
Tekst 1 : 2.5
Tekst 2 : 2.5

STYL :
Tekst 1 : 4
Tekst 2 : 1

REALIZACJA WYZWANIA :
Tekst 1 : 3
Tekst 2 : 2

OGÓLNE WRAŻENIE :
Tekst 1 : 3
Tekst 2 : 2

Po podsumowaniu wychodzi mi, że ...
Tekst 1 : 15.5
Tekst 2 : 9.5


Ogólnie bardziej podobał mi się tekst 1, ale z uwagi na sam styl pisania i tą zwykłość, którą preferuję w opowieściach walentynkowych. Chociaż po przeczytaniu czułam pewien niedosyt, czegoś mi zabrakło.
Co do tekstu 2 ... Pomysł z aniołami bardzo górnolotny, ale dla mnie trochę banalny. Poza tym przeszkadzał mi ten styl, nawet bardzo. Wszystko wydawało się mi dość chaotyczne. Jakoś mnie nie chwyciło za serce, chyba jestem ze skały ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ellie_Kedward
pisarz - amator


Dołączył: 21 Sty 2006
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 12:38, 21 Lut 2006    Temat postu:

hmmmm....minął tydzień i jakoś nie widze podsumowania ani kto wygrał...sorx ze tak popędzam, ale jestem ciekawa kto wygrał....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alka
pozer


Dołączył: 26 Sty 2006
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 14:55, 21 Lut 2006    Temat postu:

Pomysł:

TEKST 1: 2.5 / 5
TEKST 2: 4.0 / 5

Fabuła i akcja:

TEKST 1: 2.5 / 5
TEKST 2: 3.5 / 5

Styl:

TEKST 1: 2.75 / 5
TEKST 2: 3.0 / 5

Realizacja wyzwania:

TEKST 1: 2.5 / 5
TEKST 2: 4.25 / 5

Ogólne wrażenie:

TEKST 1: 3.0 / 5
TEKST 2: 4.0 /5

Sumując:
TEKST 1: 13.25 / 25
TEKST 2: 18.75 / 25



teksty ogólnie dobre, ale przy drugim się na prawdę wzruszyłam, mimo, że był taki trochę (nie obraź sie) kiczowaty..nie wiem czemu, ale taki mi się wydawał. Wzruszyłam się bo nienawidzę pożegnań..dobra myśl z tym :] wszyscy pewnie wymyślili sobie żeby napisać happy end, a ty nie Very Happy

pozdrawiam :* Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasey
utalentowany geniusz


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 238
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 18:10, 25 Lut 2006    Temat postu:

Moi drodzy, sądzę, że dłużej czekać na wyniki nie ma sensu. Tak więc ogłaszam wyniki. Podliczyłam, dodałam, podzieliłam, porównałam i z tego wyszło mi, że:

Tekst nr 1, pt "Walentynkowa przemiana", autorstwa Linn uzyskał średnią 12,5 punktów(proszę o brawa)

Tekst nr 2, pt "Jasmine", autorstwa Ellie_Kedward (Boże, proszę, żeby moje roztargnienie nie ujawniło się w tym momencie, i żebym nie pomyliła nicka autorki...) uzyskał średnią 13,7 punktów! I tym samym ten tekst wygrywa pierwsze wyzwanie na forum!!! Gratuluję!

Uczestniczkom wyzwania dziękuję Smile

A resztę zapraszam do nastepnego wyzwania, które zostanie ogłoszone wkrótce.

Ps. Oczywiście autorki tekstów pojedynkowych mogą je teraz opublikować na forum w odpowiednim dziale Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Sob 18:26, 25 Lut 2006    Temat postu:

Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali, dziękuję Ellie_Kedward za pojedynek i gratuluję jej wygranej.
Pozdrawiam. Linn.

Ps. A z tym publikowaniem, to trzeba się będzie poważnie zastanowić.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marik
utalentowany geniusz


Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 20:18, 25 Lut 2006    Temat postu: kolejne...

No, kiedy kolejne wyzwanie??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adminka^^
Administrator


Dołączył: 19 Gru 2005
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 11:28, 27 Lut 2006    Temat postu:

kolejne wyzwanie powinno pojawić się w najbliższym czasie. grupa trzymająca władzę rozpoczyna narady nad jego tematem^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Pojedynki&Wyzwania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin