Forum Słowo Pisane Strona Główna

Pojedynek 6 - Kartka z pamiętnika

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Pojedynki&Wyzwania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Wto 18:03, 15 Lip 2008    Temat postu: Pojedynek 6 - Kartka z pamiętnika

Pojedynkują się: Riel, .propagandowa
Temat: Kartka z pamiętnika dowolnej osoby, opis jednego, góra dwóch dni.
Gatunek: Dowolny.
Fandom: Bez fandomu.
Beta: Szlachcianka
Termin: 15 lipca (bo 14 Leni pracuje)


Wygrane walkowerem

TEKST A - Autorstwa Riel



***
28 maja 1997,
Memphis, Więzienie Stanowe


Staram się udawać, że nie wiem. Że nie słyszę podniesionych głosów i kroków, dochodzących raz po raz zza drzwi mojej celi. Częściej niż zawsze. Tak naprawdę decyzja zapadła już dawno temu, ale oni uparli się, żebym odsiedział najpierw swoje. Rzekomo aby mieć czas na odwołanie od wyroku, chociaż przecież i tak wiemy, ja i oni, że mój wniosek w najlepszym wypadku stanie się jedną z tysiąca takich samych kartek, przyozdabiających biurko sędziego. Jeśli będę miał szczęście, rozpatrzą je po egzekucji. Jeśli nie, podanie mojego obrońcy zostanie przerobione na łabędzia z origami.

Tak naprawdę nigdy nic się tu nie dzieje. To w sumie nawet zabawne, że dzięki mnie moi towarzysze w oczekiwaniu na własną śmierć będą mogli obejrzeć małe przedstawienie. Krótkie, bo trwające jedynie tyle, ile trwać może przeprowadzenie więźnia korytarzem z celi do sali egzekucyjnej. Ale, jak już wspomniałem, nic się tu nie dzieje, dni zlewają się w jednostajną całość, wschód słońca, zachód słońca, z przerwami na skromny posiłek, nabożeństwo i dzikie wrzaski z celi obok codziennie z samego rana. Trudno się dziwić, że ludzie zaczęli upatrywać rozrywki we wszystkim, co pozwalało wyodrębnić niektóre dni z szarej masy tygodni, miesięcy, lat. Oczami wyobraźni widzę ich zaniedbane, wygłodzone twarze przyciśnięte do małych zakratowanych okienek w drzwiach, podczas gdy ja odbywał będę swój ostatni przemarsz z punktu „a” do punktu „b”. A potem każdy z nich wróci do kontemplowania widoku kurzu, tańczącego na krawędzi okna przy każdym drobnym podmuchu wiatru. Tak jak zawsze. Z tą tylko różnicą, że będzie ich o jednego mniej.

Musicie mi wybaczyć, jeśli moje myśli są zbyt chaotyczne. Widzicie, w takim miejscu jak to jedyną rozrywką jest myślenie. A po kilku latach intensywnego zastanawiania się myśli zaczynają nachodzić jedna na drugą, przeciskać się między sobą, łączyć i mieszać. Jednakże musiałem nieźle się natrudzić, aby zdobyć te oto kilka kartek oraz długopis i nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym nie wykorzystał szansy. Może w końcu - po latach bezowocnych prób napisania czegoś, co stałoby się niekwestionowanym królem księgarń i bibliotek - uda mi się sprawić, by ktoś mnie wydrukował. Może.

Czy jestem winny postawionych mi zarzutów? Nie wiem. To miejsce robi z człowiekiem dziwne rzeczy. Bezbarwna masa zbudowana z jednakowych tyknięć wyimaginowanego zegara wypleniła z nas wszelkie wspomnienia, emocje. Nikt z nas nie pamięta, co było przedtem – zniszczone, szare cegły i masywne drzwi z małym okienkiem są naszą nieskończonością. Musieliśmy się tacy stać, żeby uniknąć szaleństwa, którym to miejsce jest przesiąknięte.

Już idą, słyszę ich kroki, słyszę brzęk łańcuchów. Jeszcze tylko ostatnie przygotowania. Czy czuję boską dłoń na moim ramieniu, czy całe życie przewija mi się przed oczami? Nie. Sądzę, że na to przyjdzie jeszcze czas, kiedy będą sadzać mnie na drewnianym krześle i przypinać powoli ręce i nogi. Ostatnie życzenie, ostatnia myśl i pyk – nie ma mnie.

Widzę przed sobą biały, nadtłuczony gdzieniegdzie talerz z resztkami mojego ostatniego posiłku. Czuję unoszące się w powietrzu napięcie, zapach zmian. Prawie widzę, jak ten szalony facet z celi obok zakrada się do okienka i świdruje swoimi wygłodniałymi oczyma korytarz. Czekam na to słynne ‘całe życie stanęło mi przed oczami’, ale to chyba tylko pseudopoetycka bzdura. Cóż, mówi się trudno. Słyszę brzęk kluczy. To chyba czas na mnie.

*

27 września 1991,
Nowy Jork


Dzisiaj w końcu udało mi się wprowadzić do nowego mieszkania. Wszystko tu jest takie dziwne, obce, ale z pewnością za jakiś czas uda mi się nadać temu miejscu duszę. To takie niesamowite, wyrwać się z rodzinnego domu, wymigać od nieustannej kontroli matki i surowego wzroku ojca. Taka prowizoryczna wolność. To jednak niesamowicie przyjemne mieć swoje własne, (własne!) miejsce na świecie. Nadal nie mogę się do tego przyzwyczaić.

Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za miesiąc powinienem już skończyć moją książkę. Muszę też poszukać jakiejś pracy, przynajmniej dopóki nie będę mógł się utrzymywać z pisania. A potem... potem się zobaczy. W końcu mam całe życie przed sobą. I po cichu liczę, że ten nowy dom będzie symbolem wielu dobrych zmian oraz kroków naprzód. Oby tak było.

***
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Pojedynki&Wyzwania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin