Forum Słowo Pisane Strona Główna

Śmiech ognia [HP] [miniaturka]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kociooka
natchniony pisarz


Dołączył: 19 Lut 2007
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 19:37, 21 Mar 2007    Temat postu: Śmiech ognia [HP] [miniaturka]

Na prośbę Riel. Bo i kocham tego ficka.

Śmiech ognia

„Tyś mnie kochała, ale nie tak,
Jak kochać trzeba
I szliśmy razem, ale nie w takt –
Przebacz.”


*

Po upadku Dobra i śmierci Harry’ego zostałem schwytany przez samego Severusa Snape’a. Niewątpliwie czerpał z tego wielką przyjemność, mogąc oddać swemu panu jednego ze swoich największych wrogów.
Gdzieś w duszy – nawet teraz, siedząc zmarznięty w zimnej celi – szukam jej zapachu i gonię jej głos. Czuję jej włosy na czole, słyszę jak biegnie i zastanawiam się, jak bardzo głupi i zakochany musi być człowiek, który kocha trawę, po której kiedyś biegła Lily.


*

Lily zawsze była trochę dziwna. Skryta i zamknięta w sobie, nie miała przyjaciół. Zawsze chodziła sama, z nieznacznym uśmiechem na twarzy i tą samą, brązową torbą na ramieniu. Nie plotkowała na korytarzach, a na widok chichoczących dziewcząt prychała z pogardą. Może właśnie tym zwróciła uwagę Jamesa – nie, nie jego, ale naszą uwagę – i zainteresowała go - nas – aż w taki sposób? Była dumną, szlachetną Gryfonką, która pomagała innym i czasami lubiła pouczać, patrzeć na wszystkich z góry. Jej dźwięczny śmiech słyszeliśmy naprawdę rzadko i może dlatego wydawał się nam taki niezwykły?

*

Pierwsze moje wspomnienie jej uśmiechu jest tak zamazane i niewyraźne, że nie warto o nim nawet wspominać i do niego wracać.
Dostrzegłem ją któregoś dnia na korytarzu, idąc gdzieś pomiędzy Peterem a Rogaczem. Szła, lawirowała między uczniami, może coś upuściła, może kogoś potrąciła… Była dla mnie bezimienna i nawet jej ogniście rude włosy nie były dla mnie powodem do zapamiętania jej.
Jednak coś w niej musiało być – nie włosy i nie oczy – że w głębi duszy chciałem ją poznać.
Dzisiaj, po wielu analizach tamtych dni, wracania do przeszłości, do mojego miejsca pomiędzy Jamesem, a Peterem myślę, że to pewnie był jej uśmiech – bo ona jakby skrycie, śmiała się z nas wszystkich kątem ust.


*

Widywaliśmy się w bibliotece. Ja, jako wzorowy prefekt spędzałem tam dużo czasu, pisząc referaty, wypracowania, eseje. Ona kochała eliksiry i często patrzyłem, jak wertuje kolejne księgi w poszukiwaniu nowych, zabawnych nalewek, czy też przydatnych naparów.
Często zobaczywszy mnie, uśmiechała się i przysiadała bez słowa, bez zbędnego jej zdaniem przywitania. Mamrotałem jakieś niezgrabne „cześć” i szybko opuszczałem wzrok, by zaraz delikatnie zerkać na jej przygryzioną wargę.
Może czerpałbym radość z tych wspólnych spotkań w bibliotece i może mógłbym przyglądać się jej rysom z zafascynowaniem, gdybym nie czuł na plecach rozżalonego wzroku Rogacza.
Mogłem o nią walczyć. Gdybym się wtedy postarał, być może żyłaby i nazywałaby się dzisiaj Lily Lupin. Ale kochałem ją - nie tak opętańczo i gwałtownie jak James, ale po swojemu, po cichu – i nie chcąc skazywać jej na życie z wilkołakiem, usunąłem się w cień, oddając ją Jamesowi. Chciałem, żeby była najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Kochali się, a ja starałem się nie myśleć, że ten śmiech biegnącej Lily mógłby być dla mnie i to w moje ramiona wpadałaby, goniona przez wiatr, pachnąca słońcem.


*

Lily nie była pięknością. Nie była chyba nawet specjalnie ładna. Miała szczupłą, trójkątną, upstrzoną piegami twarz, a jej wyraziste, zielone oczy sprawiały wrażenie ogromnych na małej twarzyczce. I może nie istnieje coś takiego jak nieodparty urok, albo ona go po prostu nie miała. Nie czarowała ludzi wdziękiem, urokiem, nie mamiła niesamowitym czarem. Ale cichą obecność Lily w pokoju czuło się od razu, nawet jeśli nie można było zobaczyć rudych włosów i zielonego spojrzenia, a jej stanowczość i zdecydowanie stawały się czasami namacalne, tak widoczne, że nawet butny i uparty James nie sprzeciwiał się i posłusznie spełniał jej życzenia.
I choć może momentami mieliśmy dosyć jej rozkazującego tonu, może była zbyt przemądrzała i zbyt władcza, to czas bez niej smakował inaczej, źle, jak potrawa bez soli. Więc oboje - i ja, i James – czekaliśmy na nią, bez względu na to, czy darowała nam rozkazy do wypełnienia, czy też swój dźwięczny, melodyjny śmiech.

*

Byłem jej przyjacielem, opoką. Przychodziła do mnie niespodziewanie, o każdej porze wiedząc, że zawsze otworzę jej drzwi, zaproszę do środka. Wymykała się z domu po kłótniach z Jamesem i biegła przez ulice, ukryta pod jego niewidką, ocierając niedbale łzy, których za żadne skarby nie pokazałaby Jamesowi.
Siadała zawsze na tym samym, zielonym fotelu, a ja klękałem, by zrównać się z nią i podając jej herbatę prosiłem, by opowiedziała mi…wszystko. Chciałem wiedzieć o niej jak najwięcej, poznać ją jak najlepiej, być jak najbliżej, nie wdzierając się w jej małżeństwo.
Wypijała łyk herbaty i mówiła. Mówiła dużo, często nieskładnie i bez sensu, ale ja spijałem jak nektar każde jej słowo, wierząc naiwnie, że to pozwoli mi zbliżyć się do niej...


*

Lily kochała szeptać. Często mówiła coś – jakieś zdanie, wyraz – tak cicho, że żaden z nas nie mógł tego usłyszeć. A kiedy pytaliśmy: „Co mówiłaś?” odrzucała głowę do tyłu i zbywała nas zupełnie innymi słowami, wymyślonymi naprędce. A potem znowu coś szeptała - zabawny komentarz, zaklęcie - i zasłaniała usta ręką.
Wydaje mi się, że nigdy nie zdradziła się do końca. Nie odsłaniała się całkowicie, gdy wpadała do mnie zdyszana, nie mówiła wszystkiego. Chyba nawet James, jej mąż, człowiek, z którym budziła się i kładła spać, nie wiedział tak naprawdę co kryły w sobie szepty jego żony i czym wypełniona była jej dusza.


*

Któregoś dnia zorientowała się, jak na mnie działa. Nie wiem dokładnie, kiedy i jak. Może było to podczas jednej z tych chwil, kiedy wpadła do mnie zdyszana, ze śladami łez na policzkach i dostrzegła mój proszący wzrok? Może pewnego dnia przyłapała mnie, opierającego się głową o framugę i patrzącego - pewnie z żalem – jak gotuje Jamesowi obiad? Może kiedyś poprosiłem ją o solniczkę przy wspólnej, huncwockiej kolacji i chwila, której moje palce dotykały jej dłoni była za długa? A może to wszystko razem?
W każdym razie, któregoś dnia popatrzyła na mnie inaczej niż zwykle - i spojrzeniem poprosiła, abym się wycofał. I wycofałem się, po cichu, drobnymi kroczkami, pośpiesznie wracając na miejsce Remusa bez zbyt długich chwil i spojrzeń.
Każda inna kobieta odcięłaby się ode mnie w takiej sytuacji, pragnąc, bym zapomniał o jej istnieniu, ale nie Lily – nie ona, którą znałem od lat. Mogła we mnie czytać jak w otwartej książce i nie odwróciła się ode mnie – wręcz przeciwnie. Spędzała ze mną więcej czasu, śmiała się dla mnie, oddawała mi część siebie, jakby pragnąc wynagrodzić mi fakt, że moja twarz i moje serce nigdy nie będzie dla niej twarzą i sercem Jamesa.


*

„Nie lubię szczurów”, mówiła z błyskiem w oku, kiedy Rogacz próbował namówić ją na mianowanie Petera Strażnikiem Tajemnicy. „Nie lubię i już”, mamrotała i patrzyła nieprzychylnie na swojego męża, który szukał coraz to nowszych argumentów. Ale w końcu zgodziła się, bo nie miała zbyt dużego wyboru. Nawet jeśli zapraszała mnie na kolacje i śmiała się ze mną, to jednak gdzieś w niej tlił się strach i obawa – wilkołak, Remus to wilkołak. Miała syna, o którego musiała dbać i nie przybiegała do mnie już tak często – może przestali się kłócić, a może instynkt matki kazał zacząć jej się bać?


*

Zapamiętałem obraz Lily takiej, jaką była tego ostatniego dnia. Nie miała pojęcia, że kilka godzin po tej huncwockiej kolacji czarodziejską Anglię obiegnie wieść o zwycięstwie nad Voldemortem i bohaterskiej śmierci Potterów.

Zapamiętana Lily przekomarzała się z Syriuszem, który snuł drobne aluzje na temat rozanielonego wzroku Rogacza, była miła dla Petera, do którego miała zazwyczaj chłodny stosunek. Tuliła do siebie małego Harry’ego, zawzięcie próbującego złapać wysuwające się z maleńkich rączek matczyne kosmyki włosów. Na mnie patrzyła jakoś przychylniej, jakby chciała, żebym się szerzej uśmiechnął, podszedł bliżej, wziął Harry’ego na ręce. Była inna tamtego wieczoru. Pomimo kilku jasnych blizn na twarzy wyglądała jakoś piękniej niż zwykle. Jakby jaśniała w objęciach Jamesa.

Ich dom opuściłem ostatni. Coś mnie tam trzymało, nie chciałem opuszczać pokoi przepełnionych naszym szczęściem i wspólnym śmiechem. Oddychałem tamtą atmosferą, a palący ból, pojawiający się przed pełnią, był jakby mniejszy.

W pewnym momencie wyszedłem na chwilę z pokoju – nie pamiętam gdzie i po co. Kiedy wróciłem, w salonie czekał na mnie najpiękniejszy i zarazem najsmutniejszy widok, jaki w życiu widziałem.
Słońce zachodziło, kiedy stali przy oknie. James trzymał malutkiego Harry’ego na rękach, a synek był dziwnie poważny - nie mruczał niczego pod nosem i nie próbował ściągnąć ojcu okularów. Lily stała obok, z głową ufnie opartą na ramieniu męża.
Nie wiedzieli - ani on, ani ona - że jeszcze tej nocy przejdą do legendy.
Kiedy zamykałem cicho drzwi, Lily odwróciła się.
Słońce ciągle odbijało się w jej oczach.


*

Wszyscy, którzy działali w Zakonie Feniksa, skazani są na śmierć.

Słyszę otwierające się drzwi do mojego lochu. Nie skrzypią, drzwi w lochach nigdy nie skrzypią. Nie wiem, ilu śmierciożerców stoi teraz wokół mnie, ze złośliwymi uśmiechami na twarzach.
„Zemsta jest słodka” - słyszę szept gdzieś koło mojego ucha. Z trudem unoszę powieki. Snape. Widzę, jak jego usta wykrzywiają się w grymasie nienawiści i pogardy, kiedy podaje mi fiolkę z eliksirem. „Pij, Luniaczku, pij. Ten eliksir pomoże ci przenieść się na tamten świat, chociaż nie mogę obiecać, że bezboleśnie...” Szalona radość wyraźnie odbija się w jego oczach. „Sam go stworzyłem, wiesz?”
Nie wiem już jak długo tutaj jestem. Dni, tygodnie? Nie wiem, nie pamiętam. Nie znajduję w sobie siły, żeby podnieść oczy na stojące wokół mnie postacie. Ich twarze, wykrzywione w wyrazie okrutnego triumfu, mają przypominać mi o mojej przegranej.

Czuję strach. Strach, który raz przeszywa mnie, raz wodzi delikatnie swoimi palcami po mojej skórze.

*

Popatrzyłem na eliksir. Przez chwilę miałem wrażenie, że w małej fiolce zamknięty jest żywy ogień. Migotał i przepychał się, jakby chciał wydostać się na wolność. Zacisnąłem palce na zimnym szkle.

Przestałem się bać.
Eliksir miał kolor jej włosów.


Koniec.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gryfica
mistrz pióra


Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z poprzedniego wcielenia

PostWysłany: Czw 14:14, 22 Mar 2007    Temat postu:

Tekst (według mnie) jest bardzo dobry. Nie dziwię się, że Riel chciała, żebyś go tu umieściła. Podoba mi się też, że nie jest kolejnym romansidłem.
Bardzo oryginalne... Jeszcze nigdy nie czytałam tekstu w którym Remus zakochałby się w Lily ^^ Ale wiesz co... jakoś nie pasuje mi ten eliksir. Takie to trochę... melodramatyczne było.
Podobały mi się też te wycinki z życia małżeńskiego Potterów. Mam nadzieję, że uraczysz Nas jeszcze takimi tekstami (jeśli juz tego nie zrobiłaś, ale to pierwsze Twoje opo z tych trzech, które wkleiłaś, więc nie znam tematyki pozostałych) ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Machigau
zaprzyjaźniony z piórem


Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 10:22, 17 Maj 2008    Temat postu:

W zupełności zgadzam się z Gryficą. Tekst oryginalny, bo takie zestawienia rzadko się widuje. Bardzo dobrze opisane fragmenty z życia Lily i Jamesa.
Mi jednak ten pomysł z eliksirem się spodobał - w szczególności zakończenie.
Pozdrawiam serdecznie,
M.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Louis
pisarz - amator


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dżamejka, oł je!

PostWysłany: Nie 13:50, 21 Wrz 2008    Temat postu:

Nie poddam sie fali ogólnego zachwytu, niestety...
Po pierwsze- styl. Budujez zbyt dlugie zdania, często będące na granicy poprawności jesli idzie o składnię. To sprawia, iz czyta sie ciężko. Dobór slów z kolei to słownik gimnazjalisty z klasy matematycznej bądx tez innej nie-humanistycznej.
Po drugie- pomysł. Lilly i Rogacz? Oryginalne. Ale zbyt przesłodzone, mdłe. Te opisy...arght. Zdecydowanie zbyt duzo opisów.
ale widzę w Tobie olbrzymie mozliwości, moja droga autorko. Popracuj nad ta składnia i nie pisz rzewnych bzdur, a masz szanse na cos wielkiego.
pozdrawiam.
Lu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Pon 16:46, 22 Wrz 2008    Temat postu:

To będzie komentarz do komentarza.

Louis,
jeśli nie przeczytałaś uważnie tekstu absolutnie nie wypowiadaj się na jego temat. Skąd wiem? Każdy czytelnik, znający fandom hp i odznaczający się minimalną spostrzegawczością zauważy, że chodzi tu nie o kanoniczną parę Lily/James, ale o relacje między Lily, a Remusem. Nie jest to przesłodzone, bynajmniej.
Poza tym, zdania są zbudowane bardziej niż poprawnie. Oddają wiele emocji i nawet ktoś, kto tak jak ja ma kamienne serce, może się wzruszyć. Twoja uwaga odnośnie składni, słownictwa i możliwości autorki skłania mnie do wyciągnięcia tylko jednego wniosku - nie zdajesz sobie sprawy z własnych, które są zaiste nędzne. Wydaję tę opinię na podstawie twoich postów i tekstu, który zamieściłaś na forum. Możliwości "drogiej autorki" w chwili obecnej, stokroć przewyższają twoje własne. Słownictwo też ma bardziej rozbudowane, a składnię bez zarzutu. Mówisz, że zdania są zbyt długie i balansują na granicy? Udowodnij. Poprzyj swoje wywody odpowiednimi przykładami.
Teraz przeanalizuj własne posty. Roją się od literówek i błędów stylistycznych.

eL.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Louis
pisarz - amator


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dżamejka, oł je!

PostWysłany: Pon 20:12, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Literowki to moj znak rozpoznawczy;) a tak na serio, to od dwóch dni nie mam szkieł kontaktowych. niestety- mam duza wade wzroku. dodatkowo posiadma plaski moniotr, który stoi na koncu biurka, więc pisze " na oślep". Jeżeli Ty preferujesz naprzemienne nachylanie sie nad klawiaturą i monitorem to gratulacje, jednakowoz ja niestety jestem jednostka wybitnie leniwą. Brzydka cecha, wiem. Dodatkowo- nigdy nie zastanawiam sie nad komentarzem. Pisze go jak najszybciej sie da. W sumie, w soczewkach tez popelniam niezwiczona ilosc literowek. Na wszystkich forach[ w tym na Mirriel czy DK] sie przyzwyczaili.
Wiem, że mój włąsny fick nie jest najlepszy[btw - nie zajmuje się pisaniem. Zawsze byłam raczej krytykiem. Pojedynek- notabene, zwycieski, odbył sie w celach promocyjnych], aczkolwiek wyrażam swoja opinię po czytaniu autorów takich jak Toroj, Kit, Nag, Magdalith, Naja, etc. Ich ficki sa to dzieła. Dzieła przez wielkie De. Chyba nie mozna porównywać tych prac...

Przykłady?
Cytat:
Zapamiętana Lily przekomarzała się z Syriuszem, który snuł drobne aluzje na temat rozanielonego wzroku Rogacza, była miła dla Petera, do którego miała zazwyczaj chłodny stosunek.

Zdecydowanie zbyt długie zdanie. Skonsultowałam to nawet z kumpela[ znana na wiekszości fór tłumaczka, bo w koncu ja sie nie znam...]. Obie byśmy po "Rogacza" dały raczej średnik. Pierwza granica;)

Cytat:
Jej dźwięczny śmiech słyszeliśmy naprawdę rzadko i może dlatego wydawał się nam taki niezwykły?

Kolejna konsulacja[ bo ja sie hnie znam;)] obie byśmy napisały "byc może". Nie, nie jest to błąd. ale z "być" wygląda znacznie lepiej. Znów granica.


Cytat:
bo ona jakby skrycie, śmiała się z nas wszystkich kątem ust.

Pierwszy raz słyszę o takim związku frazeologicznym...

Cytat:
Chyba nawet James, jej mąż, człowiek, z którym budziła się i kładła spać,

nie błąd, ale lepiej brzmiaoby "przy którym budziła sie i zasypiała[/quote]

Jka juz wspominalam, jestem jednostka leniwą... W kazdym razie- widziałam mnóstwo długich- zbyt długich zdań.

Cytat:
Słownictwo też ma bardziej rozbudowane

specjalnej elokwencji tez tutaj nie widzę. ani wyszukanego słownictwa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Śro 17:54, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Też mam bardzo dużą wadę wzroku, ale jeśli chwilowo jestem pozbawiona soczewek - zakładam okulary. Każdy kto jest krótkowidzem bądź dalekowidzem na "większą skalę" musi mieć jakąś parę w domu, bo inaczej nie jest w stanie funkcjonować. Jeśli się jednak okularów nie ma, żeby sobie ułatwić życie, nie siada się do komputera i nie niszczy oczu bardziej, przyklejając nos do monitora. Proste.
W kwestii niezastanawiania się nad komentarzem - zauważyłam.
Również wyrażam swoją opinię po czytaniu tekstów Toroj, Naji, Nilc i wielu innych osławionych już na Mirriel autorów, a także książek różnej maści. Przy tym, nie sądzę, żeby tekst Kociej był na o wiele niższym poziomie. Na pewno nie można go wrzucać z nimi do tego samego wora. Przede wszystkim ze względu na formę. To jest krótki tekst opisujący głównie uczucia, "dłuższa miniaturka", a nie sześcioczęściowa Slytheriniada, z akcją i szczegółowo opisanymi postaciami. Oprócz tego Toroj ma już spore osiągnięcia literackie i kilka wydanych książek za sobą, więc nie sądzę, aby jakiekolwiek porównania były na miejscu. Żeby dużo osiągnąć, potrzeba dużo czasu.

Jedno pytanie mnie nurtuje - czemu nie "skonsultowałaś z kumpelą" swojego ficka, skoro wiesz, że nie jest za dobry. Beta to bardzo fajna sprawa, wiesz?

Te wszystkie "granice"... To nie są błędy, za które krytykuje się tekst, tak jak ty to zrobiłaś. To są twoje uwagi, co ty byś napisała inaczej. Absolutnie nie powód, żeby nazywać czyjąś pracę "rzewnymi bzdurami", bo to jest określenie zupełnie nie na miejscu i zwyczajnie obraźliwe.
Poziom twojego komentarza był nieadekwatny do poziomu tekstu. Zwłaszcza forma. Estetyka komentarza odzwierciedla twój stosunek do autorki i jej tworu. To jak z referatem. Jeśli oddajesz pognieciony i byle jak nabazgrany, nauczyciel poczytuje to za brak szacunku.

A elokwencja nie musi oznaczać, że używa się słów w stylu "transsubstancjonalista". Można być elokwentnym, używając normalnych słów. Zależy, jak się je wykorzystuje.

eL.

Dodam jeszcze dwa słowa od siebie - pomijając wszystko inne, jest to forum literackie, w związku z czym wymagamy poprawnej pisowni. Nowy Firefox podkreśla błędy. A historia o szkłach kontaktowych mnie nie wzięła, wybacz. Nie zwalnia Cię to z obowiązku zwracania uwagi na to, co piszesz.
Riel, moderatorka rozkojarzona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jenny
utalentowany geniusz


Dołączył: 02 Maj 2007
Posty: 279
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z syrenkowej podwodnej chatki

PostWysłany: Sob 11:11, 27 Wrz 2008    Temat postu: Re: Śmiech ognia [HP] [miniaturka]

Kooot!
Kocham, kocham, kocham, kocham pairingi Lily/Remus oraz Lily/Syriusz! I nawet jeżeli w jednym miejscu coś tam przesłodziłaś, to całość mi się tak podobała, że nie zwróciłam na to większej uwagi. Ja bym może nie napisała kursywą 'jej' w zdaniu
Cytat:
Eliksir miał kolor jej włosów.

ale i tak jestem bardzo, bardzo za.

A co do Louis, rozbawiłaś mnie, dziewczyno. Chwalenie się, że czytałaś _D_zieła (toż koniecznie z wielkiej) takich osób jak Toroj, Magdalith, Nai i innych nie sprawia, że od razu wiesz wszystko o sztuce pisania i jesteś świetnym ekspertem w krytyce FF-ów. Bo wyobraź sobie inni też umieją czytać i są na Mirriel. I porównywanie kogokolwiek z nas, w większości dziewczyn 15-19 lat do dorosłej Toroj, która ma oczywiście niesamowity talent i jak, już powiedziała Len, wydała parę książek jest po prostu śmieszne.
Komentarz o szkłach i monitorze mnie szczerze mówiąc zabił.
Skoro jesteś, droga louis, taka wspaniała i świetna, to po co tu wchodzisz? Toż takie amatorszczyzny jak my nie umywamy się do Ciebie, więc oszczędź sobie nerwów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin