Forum Słowo Pisane Strona Główna

"Rok lwa..." [HP] (1-7)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Nie 18:36, 30 Lip 2006    Temat postu: "Rok lwa..." [HP] (1-7)

Bez komentarza Sad

Ostatnio zmieniony przez Vernity dnia Sob 20:16, 21 Kwi 2007, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Nie 18:41, 30 Lip 2006    Temat postu:

Bez komentarza Sad

Ostatnio zmieniony przez Vernity dnia Nie 18:36, 22 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Pon 16:46, 31 Lip 2006    Temat postu:

Bez komentarza Sad

Ostatnio zmieniony przez Vernity dnia Nie 18:36, 22 Kwi 2007, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Czw 11:41, 03 Sie 2006    Temat postu:

Bez komentarza Sad

Ostatnio zmieniony przez Vernity dnia Nie 18:37, 22 Kwi 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 20:03, 26 Sie 2006    Temat postu:

To jest post, napisany przez Vernity, która została automatycznie wylogowana przez system w trakcie dodawania go. Za usterki przepraszamy Wink

- Harry... - odezwała się Hermiona, gdy zasiedli w pokoju przeznaczonym dla niego i Rona, który mieścił się na samej górze i był wyposażony w dwa łóżka z czterema kolumienkami, między którymi została powieszona jedwabna tkanina w turkusowym kolorze, jeden bujany fotel umieszczony przy samym kominku i dywany, które położono prawie wszędzie: obito nimi podłogi i ściany, a na suficie umieszczono lustra, które uginały się pod ciężarem ogromnego, obwieszonego srebrnymi soplami żyrandola. - Dursleyowie na pewno mieli powody, żeby...
Harry, który przez miesiąc mieszkał w zaniedbanym pokoju otrzymanym w spadku po starszym kuzynie, Dudleyu, nie mógł nadziwić się temu wszystkiemu, ale Hermiona nie zwracała na to uwagi, lekko potrząsając ciemnobrązowymi lokami.
Nie mogła zrozumieć, czemu Harry poświęca temu tyle uwagi...
- Nic mnie to nie obchodzi - przerwał jej Harry znudzonym od ciągłego wysłuchiwania takich monologów głosem. - Nic mnie to nie obchodzi - powtórzył z naciskiem, dając Hermionie tym samym do zrozumienia, że uważa temat za zamknięty. - Nie obchodzi mnie, co ich do tego skłoniło. Chciałbym tylko wiedzieć, dlaczego tak mnie potraktowali, dlaczego czuję się... oszukany... - dokończył cicho.
Hermiona aż za dobrze wiedziała, że jeśli natychmiast tego nie przerwie, to przeżyje kolejny monolog Harry'ego, w którym użala się nad samym sobą.
Zdarzyło mu się to ze trzy razy w życiu: problem w tym, że za każdym razem te słowa były przeznaczone dla Hermiony. Stanowczo miała już tego dosyć.
- Harry... Dursleyowie nigdy za tobą nie przepadali i nie dziw się, że im ulżyło, kiedy po raz ostatni przekroczyłeś próg ich domu.
- Dursleyowie bardzo się ucieszyli, gdy im oznajmiłem, że odchodzę... Ale nadal nie rozumiem, dlaczego zrobili z tego takie przedstawienie! Zwykle nie wtajemniczali sąsiadów w to, co dzieje się w domu. A tym razem...
- Tym razem przygotowali dla ciebie przyjęcie pożegnalne, na którym wręczyli ci bukiet kwiatów i klucz, żebyś wrócił kiedyś do ich domu.
- Hermiono, to nie był zwykły bukiet. To był bukiet złożony z... Jak one się nazywają? - zapytał Harry, który wciąż nie mógł się otrząsnąć z wrażenia, jakie zrobiły na nim te małe, żółte kwiaty, które nie tylko urosły do gigantycznych rozmiarów na jego oczach, ale jeszcze chciały mu odgryźć rękę w obecności ciekawskich sąsiadów zamieszkujących okazałe domy przy Little Whinging.
Dursleyowie zaśmiewali się paskudnie, kuląc się za jego plecami.
Byli mugolami i nie wierzyli w moc magii, ale mimo to, obawiali się, że lada chwila na trawniku wyląduje na latającym dywanie sam Albus Dumbledore i zemści się na nich za ten postępek.
Dotychczas mieli bardzo nieprzyjemne doświadczenia z czarodziejami.
Vernon jeszcze nie otrząsnął się po szoku, jakiego doznał, gdy Harry oznajmił im, że w zeszłym roku nie było konkursu na najlepiej utrzymany ogród, w którym to rzekomo otrzymali pierwszą nagrodę, a całą intrygę uknuli za ich plecami czarodzieje.
Harry zaśmiewał się z tego w duchu, zastanawiając się, co jeszcze mógłby im opowiedzieć, gdyby starczyło mu czasu.
Hermiona musiała to wyczuć, bo głośno westchnęła, z politowaniem kręcąc głową.
Nie mieściło jej się w głowie, że Harry'emu przychodzą do głowy takie pomysły, zanim zrzuciła to na karb zbyt częstego przebywania w towarzystwie Weasleyów, Freda i George'a.
- A czy to ważne, jak nazywały się te kwiaty? - zapytała ze zniecierpliwieniem Hermiona, przyglądając się bliznom na twarzy Harry'ego - Nie będziesz mógł się z nimi pokazywać między gośćmi. Jeśli nie chcesz skorzystać z pomocy pani Weasley, to pozwól oczyścić mi te rany. Nie może wdać się zakażenie.
- Hermiono - wycedził Harry, gdy Hermiona przykładała koniec różdżki do blizn na jego ciele i oczyszczała je z zarazków. - Nie rób tego więcej. To boli - powiedział, gdy Hermiona prawie przepaliła mu skórę, dotykając jej rozpalonym końcem.
- Nie jestem delikatny! - krzyknęła Hermiona ze śmiechem, naśladując głos i sposób zachowania Harry'ego.
Harry rzucił jej mordercze spojrzenie.
Hermiona zrozumiała, że posunęła się za daleko i zdecydowała, że najlepiej będzie zmienić temat.
Jeszcze na niego nie nakrzyczała w związku z Dursleyami.
- Harry - powiedziała Hermiona pełnym potępienia głosem, myśląc o krewnych Harry'ego. - Nie wolno ci nawet o tym myśleć! To bezpodstawne prześladowanie niewinnych mugoli...
- Zapomnij o tym, Hermiono - odezwał się Harry, pilnie nasłuchując odgłosów dochodzących z przestronnego korytarza, który oddzielał sypialnie należące do Rona, Harry'ego, Hermiony i Ginny, od drugiej części zamku.
Harry'emu przez chwilę wydawało się, że ktoś wspina się po schodach.
Najwyraźniej uznał, że się pomylił, bo kontynuował to, co zamierzał powiedzieć wcześniej Hermionie.
- Zapomnij o tym, Hermiono. Dursleyowie nie są niewinni...
Hermiona niecierpliwie prychnęła, najwyraźniej zamierzając powiedzieć Harry'emu kilka przykrych słów, gdy drzwi sypialni się otworzyły i do pomieszczenia wszedł Ron. Musiał podsłuchiwać pod drzwiami.
Wyglądał nieszczególnie: miał zaczerwienione oczy i bliznę na prawym policzku. Jego ubranie wyglądało na mocno zniszczone: dżinsy były poplamione kremowym piwem, a w swetrze były dziury, których on wcale nie zauważał.
- Harry, ma rację - odezwał się Ron i wyszczerzył do nich zęby, zatrzaskując za sobą drzwi. Krzywołap, który przez cały czas cierpliwie znosił paznokcie Rona wbijające się w jego skórę, podrapał go i zwinnie zeskoczył na podłogę. - Jak możesz mówić, Hermiono, że Harry nie ma prawa się na nich mścić. Gdybym dostał ich w swoje ręce, mógłbym zrobić z nimi... co tylko zechcę - dodał nieporadnie, nie mając widocznie lepszego pomysłu na to, co zrobiłby z mugolakami Harry'ego.
- I właśnie takie myślenie, Ron, sprawia, że w ostatnich miesiącach odnotowano tyle ataków na mugoli - warknęła Hermiona, zabierając się za zalepianie zadrapań, które Krzywołap pozostawił na jego skórze. - Czarodzieje chcą pokazać, że są znacznie lepsi od mugoli i że umieją rzucać zaklęcia, o których ci drudzy wcale nie słyszeli.
- Nie ma w tym nic złego - wtrącił niegrzecznie Ron, nawet nie próbując ukryć ziewania przed Harrym i Hermioną. - Wcale nie twierdzę, Hermiono, że należy atakować wszystkich mugoli; należy atakować tylko tych, którzy na to zasłużyli - dodał pospiesznie, widząc rumieniec pokrywający teraz bladą twarz Hermiony.
- Jak mugole mogliby na to zasłużyć? - zapytała tonem, po którym każdy rozsądny człowiek zrozumiałby, że niebezpiecznie jest odpowiadać na to pytanie.
Ron nie posiadał kobiecej intuicji.
- No... na przykład... gdyby tacy mugole naraziliby mi się, posłałbym ich do... - Natychmiast się zreflektował i gorączkowo zaczął poszukiwać sensownej odpowiedzi, która nie wyprowadziłaby Hermiony z równowagi - do domu. W "Proroku Codziennym" powstał dział, do którego można wysyłać sowy...
Z miny Hermiony wywnioskował, że nie ma prawa wysyłać tam żadnych sów.
- Nie złość się, Hermiono - powiedział pojednawczym tonem. - Nie zamierzam wysyłać tam sowy.
To trochę udobruchało Hermionę; pozwoliła Ronowi usiąść obok siebie i odstąpiła mu drugą poduszkę, która miała mu posłużyć za siedzenie. W małym pokoju, który im przydzielono, znajdowało się tylko jedno bujane krzesło, na którym teraz siedział Harry.
Ronowi zdawało się to nie przeszkadzać; usiadł na poduszce, wlepiając tak zachwycone oczy w Hermionę, że Harry nie mógł uwierzyć, że tego samego dnia tych dwoje najpierw naskoczyło na siebie, a potem nie chciało ze sobą rozmawiać.
Wydawało mu się, że wszystko jest na dobrej drodze.
- Ginny mówiła mi, że przez trzy tygodnie "Prorok" nie pisał o niczym innym - przypomniał sobie nagle Harry i opowiedział im o tym, co usłyszał od Ginny.
Hermiona zmarszczyła brwi. Harry'emu wydawało się, że usiłuje coś sobie przypomnieć, bo na przemian to marszczyła, to prostowała wysokie czoło, mrużąc przy tym oczy.
Wreszcie; Harry był przekonany, że stało się to przy pomocy zaklęcia, Hermiona otworzyła szeroko oczy, uśmiechając się do nich i krzycząc: "oczywiście!".
Było to dziwne zachowanie; nawet jak na Hermionę, która nigdy nie podnosiła głosu, jeśli nie widziała takiej potrzeby. Ron i Harry, doszedłszy uprzednio do wniosku, że Hermiona najwyraźniej zwariowała, teraz przyglądali jej się z mieszaniną lęku i współczucia.
Hermiona prychnęła pogardliwie, widząc ich przerażone i nieco zdezorientowane miny.
Zawsze podejrzewała, że zachowania chłopców są wynikiem oddziaływania innych części mózgu, ale tego, co wydarzyło się teraz, nie mogła wyjaśnić w żaden logiczny sposób.
Hermiona przyglądała im się z szeroko otwartymi ustami, nim zdecydowała się odpowiedzieć.
- Harry, to, o czym mówisz, jest niezwykle ciekawe! - krzyknęła Hermiona, nie mogąc usiedzieć na podłodze. - Gdyby te plotki, o których słyszałam, okazały się prawdziwe...
Hermiona wiedziała, że Harry spędził wakacje u Dursleyów całkowicie odcięty od tego, co działo się w świecie magii, ale nie była do końca przekonana, czy może mu o tym wszystkim opowiedzieć.
Długo ze sobą walczyła, nim zdecydowała, że lepiej będzie im o tym nie mówić, przynajmniej na razie.
Hermiona zmusiła się do najszczerszego uśmiechu, na jaki było ją stać i przyłożyła palec wskazujący do ust, nakazując im milczenie.
Jak mogła się tego spodziewać; nie posłuchali.
- Jakie plotki? - zapytali jednocześnie Ron i Harry, ale Hermiona pokręciła z rezygnacją głową.
Hermiona zaczerpnęła powietrza, nim zdecydowała się odpowiedzieć.
- Nie, nie teraz - mruknęła z wyraźnym żalem. - Nie możemy o tym rozmawiać przy Percym.
Jakby na potwierdzenie tych słów w korytarzu rozległy się przytłumione kroki i do pokoju wszedł Percy.
- Nie umiesz pukać?! - rozłościł się na Percy'ego Ron, celując w niego poduszką. - Nie mieszkamy w stodole!
- Przepraszam - odezwał się znudzonym głosem, w którym nie było słychać żalu. - Mama chciała, żebym wam przekazał, że na ślubie będą obowiązywać szaty wyjściowe.
- Szaty wyjściowe? - zdziwił się Ron, któremu natychmiast przeszła złość na starszego brata. - Dlaczego mamy je założyć?
- Bo na każdym ślubie odbywają się tańce - wyjaśnił ze zniecierpliwieniem Percy. - A teraz przestańcie hałasować. Nie mogę się skupić!
- Na pewno będziemy się wspaniale bawić - powiedziała Hermiona, zanim Ron i Harry zdążyli się odezwać.
- Szczerze w to wątpię - mruknął Percy, zatrzaskując drzwi.
Harry nie mógł mieć żalu do Rona, kiedy ten głośno zaprotestował, potrząsając przy tym rudą czupryną.
- Bal. - Na samą myśl o tym, że będzie musiał tańczyć przed wszystkimi gośćmi w okropnej, wyjściowej szacie, zrobiło mu się niedobrze. - Ja nie umiem tańczyć! - przypomniał sobie, zabierając z podłogi poduszkę.
Harry podzielał jego obawy.
Na Balu Bożonarodzeniowym, na który wybrał się w towarzystwie panny Patil, nie bawił się za dobrze.
Jego obawy powiększyły się jeszcze, gdy pomyślał, że będzie musiał paradować przed wszystkimi w przydługiej, zielonej szacie i na pewno zrobi z siebie kompletnego kretyna na oczach Ginny.
Ron zdawał się zgadywać, o czym może myśleć Harry.
- Ginny na pewno będzie chciała z tobą zatańczyć - wyszczerzył się Ron, puszczając oko do Harry'ego, który siedział w fotelu obitym skórą, ustawionym przy samym kominku. - Ja nie mam nic przeciw temu, byle tylko zachowywała się jak należy!
Tu zaczął się śmiać, dobrze zdając sobie sprawę, że "dobre zachowanie" nie leżało w naturze jego młodszej siostry.
Rzeczywiście, każdy nowy romans, jaki miał miejsce w Hogwarcie, był związany z osobą Ginny.
- Ginny może robić, co jej się podoba - wtrąciła Hermiona lodowatym głosem, przytrzymując Krzywołapa, który wciąż się jej wyrywał. Usadziła go na swych kolanach i pogłaskała po ciemnorudej, wypłowiałej sierści. - A Harry nie musi tańczyć z Ginny, jeśli nie chce. Słyszałam, że w tym domu istnieje tradycja, wedle której panna młoda wybiera chłopca, z którym chce zatańczyć i być może Harry będzie musiał... - Wstała, zrzucając kota z kolan i zaczęła przechadzać się po pokoju, wymachując przy tym rękami, nim wreszcie zatrzymała się niedaleko drzwi.
Ron zachichotał i podszedł do Hermiony, która czekała na niego przy drzwiach, trzymając rękę na klamce.
- Nie będę musiał - przerwał jej Harry, przyglądając się roześmianej twarzy Rona. - Za to Ron na pewno będzie chciał zatańczyć z Fleur. - Słowa wydostały się z jego ust, zanim zdołał je powstrzymać. Naprawdę żałował tego, co zrobił. Ale teraz było już za późno!
W odpowiedzi Harry usłyszał prychnięcie Rona i głośne pociągnięcia nosem, które prawdopodobnie dobiegały od Hermiony.
Hermiona przyglądała mu się teraz jakby był małym, nic nie znaczącym robakiem, którego należy zdeptać, aby zakończyć jego marny żywot.
Ron był zły na siebie za zmieszanie i za wstyd, którego nie umiał ukryć i długi czas miał pretensję do Fleur, że działa na niego w taki sposób.
Zobaczył zmieszanie na twarzy Harry'ego i po raz pierwszy w życiu czuł z tego powodu satysfakcję.
- Harry, myślałam, że jesteś ponad to. - Hermiona wyglądała tak, jakby Harry wymierzył jej siarczysty policzek. - I że nigdy nie zniżysz się do tego poziomu - dodała przyciszonym głosem, przechodząc obok Rona, który szarmanckim gestem otworzył jej drzwi.
Nie było w nim przygany, tylko rozpacz, że najlepszy przyjaciel, na którego zawsze mogła liczyć, teraz zachowywał się jak dzieciak, pogłębiając znacznie jej rozpacz.
Został sam na sam z Ronem. Nie trwało to długo, bo Ron nie zamierzał wybaczyć mu zniewagi, jaka wydostała się z jego ust i zanim zdążył się odezwać, wyszedł.
Harry został sam.
Cóż, pomyślał Harry przyglądając się pustemu pokojowi i zrywając ze ściany plakat przedstawiający rezerwową drużynę Zjednoczonych z Pudlemere (na zdjęciu był też Wood), który zaczynał go denerwować, zrobiłem to, czego obydwoje się po mnie spodziewali.
Chyba nie liczyli na to, myślał dalej, a w jego serce wstąpiła nowa otucha, że zostawię tę sprawę i pozwolę, żeby załatwili to między sobą i będę się cieszył razem z nimi, kiedy oznajmią mi, że są razem.
(Harry musiał przyznać rację Hermionie, która wolała nie czekać aż Ron łaskawie zechce ją zauważyć, tylko od razu przystąpiła do działania. Prawdopodobnie zrobiłby to samo, gdyby miał ku temu okazję).
- Jeśli tak - mruknął Harry wyraźnie zły na samego siebie, że w ogóle zdecydował się odezwać. Mógłby się założyć, że prędzej zdąży osiwieć, niż tych dwoje dojdzie do porozumienia. - To się pomylili! Nie jestem tym małym biednym Harrym, na którego trzeba wciąż chuchać i dmuchać, żeby przypadkiem nie zrobił sobie krzywdy! Nie jestem tym samym chłopcem, któremu kazano czekać w domu ciotki i wuja, kiedy użył magii do przepędzenia dementorów, czy naraził się całemu ministerstwu! Nie, nie jestem już tym małym bezbronnym chłopcem. Tym razem nie będę czekał, aż inni zechcą się zatroszczyć o moje sprawy. Załatwię to sam! Nie muszę... nie muszę słuchać Ro... - Nie zdążył dokończyć zdania, bo do pokoju wleciała szara płomykówka, podrzucając na jego kolana gruby list przewiązany niebieską wstążką.
Hedwiga, która nadal była obrażona, siedziała na swej żerdzi, nie zwracając uwagi na niezwykłego przybysza, który po dostarczeniu przesyłki natychmiast wyleciał przez uchylone okno. Nie mogła wybaczyć Harry'emu, że dwa tygodnie wcześniej, w domu Dursleyów, bezceremonialnie wsadził ją do klatki, zamykając ze złością metalowe drzwiczki i wysłał list do Rona i Hermiony, korzystając z pomocy Errola, sowy należącej do rodziny Weasleyów.
Harry otworzył go i przeczytał:

30 lipca.
King Cross.
O północy.
Zabierz pelerynę.
Bądź sam.

Remus Lupin


Harry otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
Nie byłby bardziej zaskoczony, gdyby odwiedził go sam Albus Dumbledore i zaproponował mu cytrynowego dropsa.
Harry'emu opadło coś na samo dno żołądka, gdy przypomniał sobie, że jego ukochany dyrektor nie żyje.

- Dalej, Harry - wycedziła przez zęby Hermiona, zamykając drzwi i przechodząc przez wąski i ciemny korytarz do małego pokoju, w którym mieszkała razem z Ginny. - Jeszcze się na dobre nie rozkręcił - powiedziała bardziej do siebie niż do Rona, odrzucając do tyłu mocno splątane, kasztanowe włosy. Rudy kot plątał się jej pod nogami.
Ron zaśmiał się sztucznie.

Teraz albo nigdy.
Zaraz się dowiem, co o mnie myśli.


- Gdyby mógł, powiedziałby o tym, co leży mu na wątrobie - przewrócił oczami, nie wiedząc, że Hermiona patrzy w jego stronę i prycha pogardliwie. - Hermiono, nigdy cię o to nie pytałem - zawahał się przez chwilę, przypominając sobie reakcję Hermiony na wszystkie pytania dotyczące Kruma.

Nie przerywaj mi, na brodę merlina, nie przerywaj!
Nie będę miał odwagi ci tego powiedzieć.


- O co chcesz mnie zapytać, Ron? - zapytała wystraszona Hermiona, widząc zdeterminowaną minę Rona i przypominając sobie jego natarczywe pytania, jakimi ja zasypywał na temat Kruma.
- ... bo nie miałem odwagi - ciągnął dalej, udając, że nie usłyszał pytania Hermiony. - Ale muszę to wiedzieć. Hermiono, pytałem o to Harry'ego, ale nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi... (zaczerpnął mocno powietrza)... Czy byłaś u Kruma... w Bułgarii?
- A wiesz, że nie - odparła Hermiona dziwnie zdawkowym głosem (zaciskając palce na jego ramieniu). - Wiktor zaprosił mnie, zachęcał, żebym do niego przyjechała, ale ja... ja nie mogłam do niego jechać... Nie chciałam tam jechać, Ron - poprawiła się, czując, że wbrew woli zaczyna się rumienić.

Kruma!? Jak mogła potraktować Kruma w ten sposób!?

- Nie mogłaś mu wysłać listu albo... - Nie miał pojęcia, dlaczego bronił Kruma, dlaczego nie chciał słyszeć o jego cierpieniu.
Być może Krum na to nie zasługiwał.
Hermiona przytrzymała jego palce, nie pozwalając, by wysunęły się z jego dłoni.
- Ron, nie chcesz mi chyba powiedzieć... - Hermiona przełknęła głośno ślinę, starannie dobierając słowa. Ron był wielbicielem Kruma i Hermiona nie mogła pozwolić, żeby go znienawidził z jej powodu.-... że żal ci Kruma - dokończyła nieporadnie, czując, że Ron wyswobodził palce z jej rąk.
- N... nie - odezwał się Ron, przeciągając poszczególne litery. - Nic takiego nie mówiłem... Hermiono, możemy... - Ron wiedział, co chce powiedzieć, ale ponieważ czuł, że to zabrzmi dosyć głupio, więc szukał odpowiedniejszych słów.

Hermiono, nie mogę... nie każ mi tego mówić...

- Wiem, co chcesz mi powiedzieć - odpowiedziała Hermiona, zanim zdążył się odezwać. - Nie wszystko na raz, Ron. Nie możemy tego zrobić. Nie chcemy przecież, żeby wszystko skończyło się tak, jak ostatnim razem, prawda? - zapytała i nie czekając na odpowiedź Rona ciągnęła dalej - Najpierw musimy porozmawiać o tym, co się wydarzyło...

Dlaczego się zaczerwieniła, dlaczego?
Dlaczego Ron się na nią tak bezceremonialnie gapił?
I dlaczego, na brodę merlina, się nie odzywał?


Hermiona wiedziała, że Ron próbuje powiedzieć, że ją kocha i że - jak każdemu chłopcu - nie chce mu to przejść przez usta.
Nie, nie zamierzała zmuszać go do tego. Wolała poczekać.

Chcesz to usłyszeć, myślała Hermiona, zastanawiając się, czy Ron ma w sobie tyle odwagi, by jej to powiedzieć.
Daj mu czas - odezwał się rozsądny głos dochodzący z jej głowy.
Nie, nie mogę, myślała dalej Hermiona, przygryzając lekko wargę.
Musisz! - zaoponował cieniutki głos i Hermiona przyznała mu rację.

- Ginny! - krzyknął Ron, zauważając siostrę i podrywając się z łóżka, na którym usiadł, gdy weszli do pokoju. - Długo tu jesteś?

Och, zamknij się, nie odpowiadaj na to pytanie, myślał Ron, widząc, że Ginny rozchyliła usta i zaczęła się zastanawiać.
Chcesz znać odpowiedź - odezwało się coś wewnątrz jego głowy.
Wcale nie, nie chcę, myślał dalej Ron, próbując odgonić od siebie najbardziej prawdopodobne i najmniej zadowalające go odpowiedzi.

- Na tyle, by wszystko słyszeć - odparła Ginny, posyłając bratu kpiący uśmiech. - Hermiono, pomożesz nam w kuchni? - zapytała, ignorując prychnięcie Rona, który wybiegł po pierwszych słowach Ginny, nie poprawiając po sobie łóżka. - Skrzaty domowe odmówiły pomocy przy przygotowywaniu posiłku. Teraz chcą mieć wolne soboty i niedziele i otrzymywać odpowiednie wynagrodzenie za swą pracę. Tata bardzo się tym przejmuje. Boi się, że może dojść do buntu...
Hermiona nie słuchała tego, co mówiła Ginny, raz po raz oglądając się w ślad za Ronem.
Chciała za nim pobiec, ale Ginny zatrzymała ją ruchem dłoni, mówiąc:
- Zostaw go samego, Hermiono!
- Ginny... - Hermiona zobaczyła w brązowych oczach opanowanie i pewność siebie, które natychmiast się jej udzieliło. Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł skrzat domowy, unosząc wysoko głowę i nie patrząc im w oczy. Hermiona przerwała w pół zdania i patrzyła na skrzata, czekając aż zechce wyjść. - Chcesz porozmawiać? - zapytała, niejasno przypominając sobie, że podczas kolacji w salonie Ginny wierciła się na swym krześle, robiąc głupie miny i próbując zwrócić tym uwagę Hermiony, która zajęta była rozmową z panem Weasleyem.
Ginny kiwnęła potakująco głową.
- Zobacz, Hermiono - powiedziała Ginny, wręczając jej gazetę. - Miecz Godryka Gryffindora przepadł bez śladu!
Do pokoju wpadało niewiele światła; okna zostały szczelnie zasłonięte zielonymi firankami, częściowo zjedzonymi przez nargle, które się tu przedostały.
Hermiona przysunęła gazetę do oczu i z wypiekami na twarzy zaczęła czytać.
Nie zwracała uwagi na Ginny, która rozsiadła się na łóżku, pomiędzy porozrzucanymi gazetami i zabrała się za ich przeglądanie.
Nie była pewna, czego szuka. Dowie się tego, gdy to znajdzie.
- Hermiono, mam! - krzyknęła Ginny, podnosząc jedną z gazet na wysokość oczu. - Majątek Stana Shunpike'a wyceniono następująco: purpurowy uniform, zardzewiała, prawdopodobnie mugolska, puszka na drobne i medalion, którego nie dało się otworzyć. Zamieścili to dopiero na trzynastej stronie, obok ogłoszenia o hodowli trzygłowych psów i reklamy środka zapobiegającego lumbago. Jego zapach odstraszy każdego mugola... Hermiono, czy te wydarzenia są ze sobą powiązane? - przestała czytać, wlepiając oczy w Hermionę, która przysiadła na brzegu sąsiedniego łóżka i przyglądała się gazecie.

Była to gazeta sprzed tygodnia, która umieściła artykuł o Stanie na przedostatniej stronie, cały numer poświęcając Ministerstwu Magii bezskutecznie poszukującemu swych pracowników.
Hermiona nie odpowiedziała.
Bezwiednie potrząsała głową, nie mogąc dojść do siebie.
Nie mogła o tym wszystkim opowiedzieć Ginny.
Nie, to wykluczone.
Sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
Dlaczego Ministerstwo Magii, myślała intensywnie Hermiona, próbuje ukryć przed nami prawdę?
Dlaczego zamieściło tę notatkę dopiero na trzynastej stronie?

Zabrała się za przeglądanie innych ogłoszeń, żeby odwrócić uwagę Ginny od Stana Shunpike'a i miecza należącego do jednego z założycieli Hogwartu.
I wolała nie myśleć, co powie pani Weasley, kiedy się dowie, że Harry, Ron i Hermiona są na tropie nowej, wielkiej przygody.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Nie 13:37, 27 Sie 2006    Temat postu:

Ten post u góry jest MÓJ! System wylogował mnie w momencie jego wklejania. Najmocniej przepraszam. Dopiero dziś to zauważyłam.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin