Forum Słowo Pisane Strona Główna

Blask nadziei [HP]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ivanka
wszędobylski


Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zaświatów

PostWysłany: Czw 21:37, 06 Kwi 2006    Temat postu: Blask nadziei [HP]

"Blask nadziei" -- tak to się zwie. Ewentualnie - "Smutek nadchodzącej wiosny"

I

- Ach tak... Jak się pani nazywa? – mężczyzna o srogiej twarzy spojrzał na nią zza okularów.
- Ginevra. Ginevra Weasley.
Kaszlnął lekko.
Od momentu kiedy podawała swoje imię i nazwisko, każdy urzędnik na chwilę zamierał, a potem dążył tylko do tego, żeby zakończyć tę kłopotliwą rozmowę i powiedzieć: „Dziękujemy, odezwiemy się do pani”.
Nikt się nie odezwał. Szukała pracy już od pół roku. A wszystko przez to, że znaczna część czarodziejskich firm pozostawała pod wpływem takich ludzi jak Malfoy czy Zabini, czyli jednym słowem tych „czystej krwi”. Oczywiście, ona również do nich należała, ale już od dawna uważano ich za zdrajców. Tylko dlatego, że nie popierali działań Voldemorta.
- Voldemort! – prychnęła pod nosem, wychodząc z budynku. Voldemort był już przeszłością, nikt nie obawiał się wypowiadać jego imienia, wszyscy śmierciożercy gnili w ciemnych celach Azkabanu pod mocniejszą niż kiedykolwiek obserwacją dementorów, którzy, nawiasem mówiąc, w końcu zaczęli zachowywać się tak, jak należy.
„Już szósta” – spostrzegła przerażona. Rozejrzała się wokoło. Ulica była pełna ludzi, nie mogła się zdeportować. Znalazła jakiś ciemny zaułek i po chwili kroczyła już wąską ścieżką prowadzącą do Nory.
Trzy lata temu, zaraz po tym, jak skończyła Hogwart, rodzice wyprowadzili się z domu i zamieszkali w centrum Londynu. Fred i George byli jednym z tych nielicznych właścicieli firm, którym udało się zachować niezależność i choć nie zarabiali już tak dużo jak kiedyś, mogli sobie pozwolić na małe mieszkanko nieopodal ulicy Pokątnej. Bill i Fleur zamieszkali we Francji, mieli czteroletnią córeczkę Michelle. Charlie ułożył sobie życie w Rumunii, Percy już od dosyć dawna spotykał się z jakąś dziewczyną z Departamentu Magicznych Gier i Sportów, tylko ona wciąż była sama.
Ach, no i był jeszcze..
- Już jestem! – krzyknęła, wieszając płaszcz na wieszaku. Po chwili w holu ukazała się postać wysokiej, brązowowłosej i niezwykle ładnej dziewczyny. – I co, obyło się bez problemów?
- Nie, nic się działo – odparła łagodnie.
- Dziękuję, Hermiono, nawet nie wiesz jak wiele to dla mnie znaczy.
- Ginny, przecież ja cię rozumiem. Zobaczysz, Harry niedługo wróci i wszystko się ułoży.
- Przecież wiesz, że to już skończone – Ginny spojrzała w oczy przyjaciółce.
- Nie powinniście tego tak szybko zakańczać – pokręciła głową Hermiona. – Ale... Jak ci poszło? Udało się?
Przeszły do salonu i usiadły w fotelach. Hermiona podała Ginny kubek z herbatą – jak zwykle po każdej rozmowie kwalifikacyjnej.
- Jak zwykle... – westchnęła Ginny. – Nie wiem co mam zrobić, nie znajdę tu pracy, a przecież nie mogę wyjechać...
- Ginny, ja albo Harry na pewno zajęlibyśmy się...
- Nie, nie zgadzam się Hermiono. To jest mój obowiązek dbać o jego zdrowie. Poza tym Harry nieprędko wróci, a nie spodziewam się, żeby Wiktor był zadowolony z takiego obrotu spraw.
- To fakt, nie jest tym zachwycony – Hermiona zamyśliła się. Przez moment milczały. W końcu Ginny powiedziała cicho:
- Zawsze jest jednak nadzieja, prawda?
- Prawda – zgodziła się przyjaciółka.
Ginny odłożyła kubek, wstała i poszła na górę.
Kiedy ona kończyła szkołę, Harry, Hermiona i Ron współpracowali razem z Zakonem Feniksa, który nadal działał, pomimo śmierci Dumbledore’a. W końcu doszło do ostatecznego starcia pomiędzy Czarnym Panem a Harry’m, co było przecież nieuniknione. Wszyscy byli zaskoczeni, kiedy Harry odniósł zwycięstwo. Jeszcze kilka dni przed tym wydarzeniem chłopak prowadził gorączkowe poszukiwania ostatniego Horkruksa którego ostatecznie nie odnalazł. Nikt jednak nie drążył tej sprawy głębiej, wszyscy cieszyli się z tego, że świat czarodziejów raz na zawsze pozbył się czystego zła w postaci Voldemorta.
Po tej potyczce cała trójka spędziła dłuższy czas w szpitalu Św. Munga. Harry nadal miał paskudną ranę po zaklęciu Cruciatus, która nie chciała się zabliźnić. Nie była groźna, jednak chłopak czasem uskarżał się na ból. Żeby odpocząć od złych wspomnień wyjechał do Stanów. Przedtem jednak razem uznali, że między nimi nic już nie ma i nie będzie.
Hermiona doznała poważnego urazu głowy, który udało się wyleczyć, jednak dziewczyna musiała na siebie uważać. Nie spełniła swoich marzeń, nie została ani uzdrowicielką, ani aurorem, natomiast wyszła za maż za Wiktora Kruma i cieszyła się rodzinnym spokojem.
Natomiast Ron... Rozpłakała się, kiedy dowiedziała się co mu jest. Po bitwie z Voldemortem przewieziono go nieprzytomnego i nie dającego oznak życia do szpitala. Po bardzo długiej i skomplikowanej operacji oraz dogłębnym badaniu stwierdzono, że zapadł w dziwny i niezwykły stan, znany również mugolom. Ron stał się jakby rośliną. Po prostu trwał. Podejrzewano, że zaatakował go dementor, ale objawy były zupełnie inne. Chłopak nigdy nie wrócił do normalności. Opieka nad nim spadła na Ginny, która od tego momentu zajmowała się chorym bratem.
Sytuacja zaczęła się komplikować ostatnimi czasy, kiedy suma na koncie Ginny zaczęła maleć. Dziewczyna musiała znaleźć pracę, ale w Londynie nie miała na to najmniejszych szans.
- Jak się masz braciszku? – zajrzała do pokoju brata. Ron leżał na łóżku wpatrując się w jeden punkt na ścianie. Nie reagował na żadne bodźce, nic nie słyszał ani na nic nie zwracał uwagi. Niczym marionetka albo pusta lalka.
Ginny usiadła obok niego i delikatnie pogładziła po ręce.
- Kiedyś wyzdrowiejesz, Ron... – szepnęła cicho. – Na pewno...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ivanka
wszędobylski


Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zaświatów

PostWysłany: Śro 21:26, 19 Kwi 2006    Temat postu:

Kurde, wszyscy aż się rzucają, zeby skomentować!!! Nie ma co, na zachętę daję następny rozdział Very Happy


II

Marzenia...
Miała ich dużo. Po pierwsze, zawsze chciała coś w życiu osiągnąć. Coś, co by sprawiło, że ludzie przestaną ją postrzegać, jako głupią blondynkę, że zadławią się swoimi ostrymi słowami i przekonają, że od początku miała rację.
Nie była zazdrosna, tylko bardzo, ale to bardzo samotna... Nie miała przyjaciół, zresztą kto by się chciał z nią przyjaźnić?
Dzieciństwo spędziła w domu razem z wiernym psem, kochającym ojcem i wyblakłym wspomnieniem zmarłej przed laty matki. Pamiętała ten, lęk, kiedy jako mała dziewczynka podeszła do nieruchomego ciała najukochańszej na świecie osoby i zaczęła nią potrząsać. Kobieta nie ruszała się. Zaczęła głośno wołać ojca. Ten zabrał ją do innego pokoju i uspokoił mówiąc, że mamusia teraz znajduje się w innym świecie i jest jej tam dobrze. Potem codziennie słuchała wymyślonych historii, które dawały nadzieję, że mamusia wróci. W końcu zrozumiała, że to na nic. Ciągle jednak podświadomie wierzyła w to, co mówił ojciec. Zawsze.
Później, kiedy dorosła, nauczyła się mieć swoje własne zdanie. Jednak nie mogła zmienić tego, co tkwiło głęboko w jej duszy.

- Halo?
- Ginny? To ty?
Harry. Na dźwięk jego głosu zadrżało jej serce. Musiała przytrzymać się stoliczka, żeby nie upaść.
- Harry, miło że dzwonisz... – Czyżby wciąż coś do niego czuła? Nie, chyba nie... To po raz kolejny powrócił żal, uczucie tęsknoty za starymi czasami, bez kłopotów, bez problemów. A poza tym... Tak długo się nie widzieli. Mimo wszystko Harry był jej przyjacielem.
- Pomyślałem sobie, że miło byłoby usłyszeć głos kogoś znajomego... Wiesz, wolałbym nie dzwonić do Hermiony, Wiktor jest taki zaborczy, zwłaszcza teraz...
- Teraz? On zawsze był taki... – roześmiała się Ginny, nie pojmując znaczenia jego słów. – Już wtedy, kiedy przyjechał do Hogwartu na Turniej Trójmagiczny. Ale Hermiona nie narzeka, mówi, że w ten sposób czuje, że on ją naprawdę kocha...
- A co u ciebie?
- Bez zmian... – odparła nie wiedząc do końca czy mówi o sobie, czy o Ronie. – Ale opowiadaj, co tam u ciebie?
- No cóż... – zawahał się. – Mogę liczyć, że nikomu nie powiesz?
- Zawsze, Harry.
- Mam w planach założenie rodzinnego gniazdka – roześmiał się.
- Naprawdę? Ojej, gratuluję... Ale dlaczego chcesz, żebym nic nie mówiła?
- Bo to jeszcze nic pewnego... Mam jednak nadzieję, że...
Ktoś dzwonił do drzwi.
- Przepraszam cię, Harry, ale ktoś dzwoni do drzwi. Oddzwonię, dobrze?
- Oczywiście, ale... nie wiem czy w najbliższych dniach będę w domu...
Z żalem odłożyła słuchawkę. Kiedy pokonywała tę krótką trasę od telefonu do drzwi wejściowych, czuła, jak wzbiera w niej zazdrość. Była zazdrosna o Harry’ego, o Hermionę, o Billa i Fleur, nawet o Lupina i Tonks. Chciała być tak jak oni szczęśliwa, cieszyć się życiem i optymistycznie patrzeć na świat. Czułą, że cała gorycz, jaka gromadziła się w niej przez te wszystkie lata właśnie w tej chwili wypływa na wierzch. Ani trochę nie była przyjaźnie nastawiona do tej osóbki, która stała za drzwiami i czekała, aż Ginny łaskawie otworzy...
- Och, już myślałam, że cię nie ma...
- Luna... – złość Ginny szybko minęła. – Wejdź, proszę...
Luna Lovegood, długowłosa blondynka znana ze swojego intrygującego spojrzenia nigdy nie miała łatwego życia. Prześladowana przez innych, bez przyjaciół żyła w swoim małym świecie razem ze swoimi dziwnymi poglądami. Często męcząca, zazwyczaj sympatyczna. Ginny nie miała serca, by ją tak po prostu odprawić.
- Wszystko w porządku, Luna? – spytała niepewnie. Dziewczyna usiadła w wygodnym foteliku i zapatrzyła się w okno.
- Nie, myślę, że jednak nie – odparła spokojnie Luna. Ginny zagryzła wargi. Tak trudno zawsze się z nią rozmawiało, miała niebywały talent do mówienia rzeczy wprost.
- Mogłabym ci w czymś pomóc?
Luna zwróciła ku niej swoje jasne oczy.
- Och, nie przejmuj się mną, Ginny. Poradzę sobie. – powiedziała to w taki sposób, jakby chciała jeszcze dodać „ale ty nie”.
Westchnęła cicho, po czym udała się do kuchni pod pretekstem zrobienia herbaty. Jak zwykle udała, że nie widzi, kiedy ktoś przekrada się najpierw schodami na górę, a potem do małego pokoiku po lewej, aby usiąść spokojnie na brzegu łóżka i z tą samą chwiejną nadzieją wpatrywać się w szklane oczy ukochanej osoby...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marik
utalentowany geniusz


Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 14:16, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Oba rozdziały podobają mi się.

Z takim przedstwieniem Ginny się jeszcze nie spotkałam.
Czekam na ciąg dalszy.

Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vernity
pisarz - amator


Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Wyobraźni

PostWysłany: Czw 15:30, 20 Kwi 2006    Temat postu:

Podoba mi się sposób przedstawienia postaci. Dobry tekst, lekko się go czyta. Słowem: podoba mi się. Choć już spotkałam się w innym ffie z pomysłem, jaki tu przedstawiłaś. Przypomina mi się tekst "Czerwono - żółty szalik" Medeii.
Jedyne zastzrżenie to to, że tekst jest, jak dla mnie, stanowczo za krótki. O. Koniecznie pisz to dalej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ivanka
wszędobylski


Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 148
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zaświatów

PostWysłany: Sob 19:21, 29 Kwi 2006    Temat postu:

Wedle rozkazu, o Pani Very HappyVery Happy

III

- Ty chyba sobie żartujesz...
Ginny wpatrywała się w błyszczące oczy Hermiony. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Jak... po co... przecież to... co ona sobie myśli?!
- Hermiono, czy ty na pewno wiesz co robisz?
Hermiona zawahała się. Znała opinię Ginny na temat wszystkich Ślizgonów, oraz wiedziała, do czego ta niepozorna rudowłosa osóbka jest zdolna, jednakże wolałaby nie doprowadzić do takiej sytuacji, w której musiałaby wybierać między nią, a...
- Malfoy? Hermiono, przecież wiesz kim on jest?
- Owszem, wiem. Sympatycznym, młodym chłopakiem...
- A przy okazji dumnym, chłodnym i rasistowskim idiotą! – parsknęła Ginevra. – I nigdy nie zapomnę, ze to przez niego Dumbledore...
- To nie była jego wina! Draco był pod wpływem zaklęcia Imperius i wszystko co robił przez te siedem lat...
- Tak, tak, to wszystko było ściśle kontrolowane przez jego ojca, a teraz, kiedy w końcu może żyć własnym życiem, musimy okazać serce i pomóc mu się odnaleźć w nowej rzeczywistości – zakpiła ruda i poprawiła Ronowi poduszkę pod głową. – Hermiono, jeżeli chcesz być wspaniałomyślna, to proszę bardzo, ale mnie w to nie mieszaj.
- Ale...
Coś w głosie przyjaciółki nakazało Ginny na moment zamilknąć i wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Usiadła więc obok niej, próbując przezwyciężyć uczucie niechęci, które ogarniało ją na każdą wzmiankę o Draconie Malfoy’u.
Brązowowłosa wyraźnie chciała powiedzieć jej coś ważnego. Zdradzały ją roziskrzone oczy, ciasno splecione dłonie i niepewny głos. Zbierała się w sobie, aż w końcu szepnęła:
- Jestem w ciąży.
Ruda zamarła. Ciąża. Hermiona jest w ciąży. Będzie miała dziecko. To... to było niepojęte...
Pierwszą jej reakcją było niedowierzanie. Jakim cudem? Przecież to niemożliwe. Potem wrócił jej zdrowy rozsądek. Oczywiście, że to możliwe, nawet całkiem normalne, w końcu dziewczyna jest już mężatką. Ale... Znów pojawiła się ta okropna, paląca tęsknota, aby powrócić w czasy, kiedy to jedynym sensownym wyjaśnieniem były bociany albo główki kapusty.
Przed oczyma stanęła jej scena z dzieciństwa. Zawsze była ciekawska, czasem aż zanadto. W końcu, kiedy miała siedem lat, zadała to najgorsze pytanie, jakiego obawiają się prawie wszyscy rodzice na świecie: skąd się biorą dzieci?
Otrzymała niezwykłe odpowiedzi, z których potem śmiała się, jako nastolatka. Czerwona twarz Percy’ego, który jąkając się, mamrotał rozkojarzony, że „jak będzie duża, to się dowie”. Wspaniała historyjka Freda i George’a o zającach, sałacie i Bóg wie czym jeszcze. Po tym, razem z Ronem, który też niewiele na ten temat wiedział, przez cały tydzień chodzili po polach kapusty i szukali w nich dzieci, bo Ginny zawsze chciała mieć siostrę. W końcu mama uraczyła ich zmyślną historyjką o pszczółkach i motylkach, z której niewiele zrozumieli, za to opuścił ich cały zapał do szukania rodzeństwa.
Z trudem powróciła do teraźniejszości.
- Och... Hermiono... Naprawdę, nie wiem co powiedzieć... Gratuluję! – zreflektowała się. Uściskała serdecznie przyjaciółkę. – Za ile...?
- Lekarze mówią, że to już drugi miesiąc – odpowiedziała słabym głosem Hermiona. W jej oczach wciąż czaił się niepokój. – Ale to różnie bywa...
- Wiktor już wie?
- Oczywiście... Choć może byłoby lepiej, gdybym powiedziała mu o tym później...
Ginny doskonale to rozumiała. Mogły się spodziewać, że już za kilka dni Hermiona „zostanie uziemiona” przez czułego i kochającego męża.
- Luna była u mnie. Ostatnio przychodzi coraz częściej – zmieniła temat.
- Naprawdę?
- Zaprosiłaś ją?
- Cóż... – Hermiona zwiesiła głowę. – Luna jest dość...
- Tak? Proszę dokończ.
- Przecież wiesz, o co mi chodzi... – Hermiona zarumieniła się. – Luna czasem się dziwnie zachowuje... i ma takie dziwne poglądy... a poza tym Wiktor nie byłby zachwycony.
- Zaprosiłaś Malfoy’a, Zabiniego i kogo tam Bóg wie jeszcze, a nie zaprosiłaś Luny? – Ginny nie wytrzymała. – Hermiono, nie poznaję Cię! Gdzie się podziała moja przyjaciółka? Czy do tego stopnia boisz się Wiktora, że...
- Och, Ginny, tu nie chodzi o niego. Po prostu... – dziewczyna nie mogła znaleźć odpowiednich słów. – Ja tylko...
- Dobrze, skończmy ten temat. Przepraszam cię, ale muszę teraz nakarmić Rona.
Hermiona zwiesiła głowę. Chłodny głos Ginny wzmagał poczucie winy w jej sercu. Nie tak miało być. Nie takiego zakończenia tej historii wszyscy się spodziewali. Słodki cukierek okazał się mieć gorzki smak.

Harry Potter, wybraniec, wybawiciel, chłopiec, który przeżył, po raz pierwszy w życiu dotkliwie odczuł poniesioną klęskę.
Kolejną godzinę leżał na łóżku w swoim wspaniale urządzonym apartamencie i rozmyślał. Co zrobił źle? Dlaczego go odrzuciła? Co takiego miał tamten, czego nie miał on? Złamane serce tak bardzo boli...
Znali się dość długo. Niewiarygodnie piękna, mądra, wykształcona aurorka. Jedna z najlepszych. Nic dziwnego, że stracił dla niej głowę. Spędzali ze sobą wiele czasu. Czasem flirtowali, zalecali się do siebie, ale nigdy nic nie zostało powiedziane wprost. Zaczął o niej śnić. O jej wspaniałej, wysportowanej sylwetce, długich, zgrabnych nogach, ponętnych biodrach...
Patrzyła na niego nic nie rozumiejącymi oczyma. Czuła się skrępowana tą sytuacją. Całą swoją postawą wyrażała „to był tylko niewinny flirt, nic więcej”.
Nic więcej.
Odrzuciła go. Zabawiła się nim, a następnie zostawiła, jak nikomu niepotrzebną rzecz. Nie widział dla siebie przyszłości bez niej.
Ale...
Był ktoś...
Czy wciąż na niego czeka? Czy o nim nie zapomniała? Z pewnością nie, na pewno nie zapomniała. Mógłby jej pomóc...
Jak szalony zerwał się i zaczął pakować swoje rzeczy. Czas wracać do domu.


Ostatnio zmieniony przez Ivanka dnia Pon 19:49, 01 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Len
moderatorka sarkastyczna


Dołączył: 22 Gru 2005
Posty: 641
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod ciemnej gwiazdy

PostWysłany: Pon 15:48, 01 Maj 2006    Temat postu:

Cytat:
bardzo. ale mnie w to nie mieszaj

To jest na początku 3 rozdziału. Albo zmień kropke na przecinek albo małą literę na dużą.

Nie podoba mi się, że Ginny rozmawia przez telefon. Jest czarownicą czystej krwi, skąd miałaby pojęcie o wynalazkach mugoli? Chyba, że obsługi telefonu nauczła ją Hermiona lub Harry, wtedy to byłoby uzasadnione, ale musiałabyś o tym wspomnieć. Ale Ginny sama z siebie raczej by się tego nie nauczyła.

I nie wierzę, żeby Hermiona kupiła tą bajkę o Malfoyu i Imperio. Jest inteligentna, ale nie naiwna. Poza tym nie wydaje mi się, żeby wybaczyła Draco wyzwiska i poniżenia z czasów szkolnych.
W ogóle nie wierze, że Hermiona wolałaby towarzystwo jakiegokolwiek Ślizgona niż Luny.

No, powiedziałam co zamierzałam. Ale nie przejmuj się, opowiadanie jest nie złe. Pomijając oczywiście wyżej wymienione szczegóły.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marik
utalentowany geniusz


Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Śro 18:20, 03 Maj 2006    Temat postu:

Ludzie się zmieniają.

A mi się podoba wątek z ciążą Hermiony. Ona jest inna od Rowlingoskiej Hermiony, ale podoba mi się.


Ostatnio zmieniony przez Marik dnia Pią 17:53, 05 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bastet
mistrz pióra


Dołączył: 29 Kwi 2006
Posty: 331
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 14:09, 05 Maj 2006    Temat postu:

Podoba mi się. Nawet dobre. Spodobał mi sie nawet wątek z ciążą Hermiony. Gdy czytałam różne blogi z pamiętnikami Hermiony, często na coś takiego trafiałam, ale zwykle potępiałam. Ale tu jest jakoś lepiej. Podoba mi się też Ginny. Bardzo dobrze ją przedstawiłaś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marik
utalentowany geniusz


Dołączył: 21 Lut 2006
Posty: 269
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź

PostWysłany: Nie 8:17, 02 Lip 2006    Temat postu:

Ejjj...będzie ciąg dalszy? Bo ja tu wyczekuje i wyczekuje... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Słowo Pisane Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin